środa, 3 listopada 2010

Bom Bom! 19

 - Myszkami?

Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi niebezpiecznie i zwinnie wywinął z uścisku stalowych, silnych ramion.

- Jedną Orochimaru już zjadł – mruknął, schylając się jednocześnie po małe pudełko z gryzoniami, które znajdowało się akurat pod terrarium węża. Uchiha udawał, że tylko przez przypadek spojrzał na wypinającego się w jego stronę chłopaka, a dokładnie – nie można ukrywać faktu – na kształtny, seksowny i jeszcze teraz nawet pamiętał jak twardy tyłek blondyna.

Och, tak. Dwie półkule, niczym nieznany ląd, zachęcały do zdobywania. A jak powszechnie wiadomo, to, co najtrudniejsze do zdobycia, kusi najbardziej. Kusiło szczególnie małego Kolumba, który dyndał poniżej pasa Uchihy i zupełnie niespodziewanie nabrał ochoty na podbój tych dzikich, można by nawet zaryzykować stwierdzenia, że dziewiczych terenów. Mały odkrywca już miał szykować się do boju, gdy nagle całą ideę podbijania nieznanych lądów przerwała mała, rozkosznie wystraszona mysz, która niczym wahadełko, zaczęła bujać się tuż przed nosem Uchihy.

Tak, ten idiota z niezwykle kuszącym tyłkiem, trzymając za różowy, cienki, mysi ogonek zaczął kołysać biednym gryzoniem tak, jakby miał zamiar zahipnotyzować Sasuke. Jakby tego było mało, błysk w niebieskich oczach nabrał naprawdę łobuzerskiego, zaczepnego wyrazu.

Uchiha zmarszczył brwi, instynktownie czując, że za chwilę będzie naprawdę gorąco.

Chłopcy będąc sam na sam, nawet nie zorientowali się, że zaczęli niebezpieczną, niezwykle dwuznaczną grę. I zatracili się w niej bez końca, w tak rozkoszny sposób.

- Czemu gapiłeś się na moje krocze?

- Co?! – Sasuke zbulwersował się, słysząc to oskarżenie. Czy słusznie?

- Jak schylałem się po myszy, wwiercałeś spojrzenie w mój tyłek. – Naruto z całkowitą premedytacją przejechał swoim różowym, zwinnym językiem po górnej wardze. – A potem, jak się odwróciłem...

- Mógłbym wwiercić w twój tyłek coś zupełnie innego. – Sasuke również potrafił doskonale prowokować, jednak teraz, to gorąco, to cholerne napięcie i przede wszystkim to niebieskie spojrzenie tak blisko sprawiło, że stawał się jeszcze bardziej perwersyjny niż normalnie, a słowa – ich znaczenie - nabierało teraz zupełnie innego kontekstu.

- Nie wątpię myszko, ale gdy się w końcu wyprostowałem i odwróciłem do ciebie... Doprawdy, Sasuke, moja męskość też chciałby się z tobą bliżej zapoznać, ale jak to mówią? Nie dla psa kiełbasa? – Uzumaki zmrużył oczy ewidentnie rozbawiony swoim żartem, jednak nie zapominajmy, że Sasuke był w stanie niezwykle sprawnie odbić piłeczkę.

- Kiełbasa? Och, tak. Mógłbym jej poszukać w twoich gaciach, ale niestety, to, co nazywasz kiełbasą jest zaledwie lichym kabanosem. Twoje krocze to rejony pustynne, na których występują tylko karłowate formy życia– Sasuke uśmiechnął się mściwie. Może i Uzumaki zaskoczył go swoim pytaniem, jednak Sasuke był dobry nie tylko w snowboardzie – umiał odbić piłeczkę tak, że trafiła prosto w obszar poniżej pasa... czuły punkt, po prostu. A Naruto zaczerwienił się rozkosznie ze złości. I nie zapominajmy o tym, że nasz uroczy blondyn wciąż trzymał Uchihe za nadgarstek, skutkiem czego, zacisnął swoją pięść wokół ręki bruneta jeszcze bardziej.

Niebieskie oczy lśniły od gniewu, jednak nagle Sasuke dostrzegł w nich błysk, którego nigdy wcześniej nie widział. Zaraz potem Naruto zrobił coś, czego chyba nikt sie po nim nie spodziewał, a już szczególnie nie Sasuke.

- Czujesz? – Miał zachrypnięty, wibrujący od emocji głos. Oddychał płytko i...

Znajdował się tak cholernie blisko Sasuke. Ich usta prawie się stykały, czuł każdy mięsień bruneta oraz gorąco... jeszcze większe niż wcześniej, lecz przede wszystkim pierwsze skrzypce w ich małym rendez-vous grał dotyk.

Uzumaki nakierował dłoń Sasuke na swoje krocze.

- Czujesz? – Tym razem wyszeptał to prosto do ucha bruneta i kiedy chciał coś jeszcze powiedzieć, Uchiha niespodziewanie zacisnął swoje palce na klejnotach Naruto. Chłopak pisnął mimowolnie, a może z jego ust wydobył się jęk?

- Jesteś szalony, wiesz? – Ten głos... ten głęboki, hipnotyzujący głos. Sasuke patrzył w niebieskie oczy Naruto w tak niesamowity sposób, jakby przejrzał blondyna na wylot, jakby wiedział, że to Itachi przyprowadził go do pokoju sportowej gwiazdy i jakby wiedział, jaką tajemnicę zna Naruto - jakby ją sobie przypomniał.

Koniec końców nie tylko Uzumaki miał mroczną przeszłość.

- Jestem szalony – zgodził się w końcu, uśmiechając się do Sasuke tak, jak chyba jeszcze nigdy się do nikogo nie uśmiechał. – Ale nie mniej od ciebie.

- Chcesz się przekonać, który z nas jest bardziej szalony?

Życie to zabawa, bezsensowna gra pozorów, w której chodzi tylko o przyjemność. Małą lub większą.

Pokój Uchihy po raz pierwszy wypełnił zachrypnięty, męski jęk rozkoszy. To było tak dziwne, że nawet Orochimaru zaniepokojony, poruszył się, patrząc swoimi słabymi oczyma na dwóch siedemnastolatków, przystojnych, młodych mężczyzn, który robili coś, czego nikt się nie spodziewał.

Na pewno nie po nich.

- Mam dziwne wrażenie, że w twoich spodniach coś jednak jest – zakpił brunet, masując powolnym, drażniącym ruchem przyrodzenie Naruto.

- Nie pieprz – syknął blondyn, który w przypływie jakiegoś chorego natchnienia, postanowił też złapać Sasuke za jaja i sprawdzić, czy Uchiha rzeczywiście ma takie klejnoty, na jakie się zapowiada. Może powciskał sobie to majtek skarpetki, albo ma jakąś protezę?

I tylko jedna mała myśl, znajdująca się gdzieś na dnie umysłu Uzumakiego, szepnęła bardzo cichutko, że to, co robią w ogóle nie powinno mieć miejsca. Że to grzech, coś brudnego, niemoralnego i nienaturalnego, wynaturzonego i godnego napiętnowania. Że przecież tak naprawdę Sasuke i Naruto się nienawidzą, że nie są jakimiś zniewieściałymi ciotami, które pieprzą się z każdym napotkanym twardzielem.

Jednak na głos rozsądku jest kontrargument.

Sasuke i Naruto zatracili się w swoim bezgranicznym szaleństwie, może w swojej nienawiści? Na pewno jednak, w splątanej sieci swoich intryg. Na tą jedną, krótką chwilę zapomnieli chyba, że są tymi epickimi wrogami, którzy zrobią wszystko, żeby się zniszczyć. W tak uroczy, rozkoszny sposób oddali się tej jednej, jakże zgubnej dla siebie chwili – zatracili się w swoim szaleństwie.

Sasuke i Naruto szli ramie w ramie po korytarzu drugiego piętra. Cisza panująca między nimi była ciężka, dusząca, wręcz niezdrowa. Każdy z nich zerkał na swojego towarzysza z dozą niepewności oraz wstydu. Po raz pierwszy od dawna cała odwaga z nich wyparowała, pozostawiając po sobie jedynie obezwładniające wręcz poczucie zawstydzenia. Kto by pomyślał, że w ogóle sportowa gwiazda śnieżnego miasteczka, czy kalifornijski buntownik mogą czuć się zmieszani?

Naruto przełknął ślinę, a Sasuke zagryzł wargę ze zdenerwowaniem. Naruto wciągnął ze świstem powietrze do płuc, a Sasuke odetchnął głośno.

Tak niewiele brakowało, żeby swoje urodziny Naruto spędził nie na przyjęciu u największego wroga, a... w ramionach swojego największego wroga, który dotykał go w tak niesamowity sposób...

Stop!

Całe szczęście, skończyło się tylko na tym, że nasi chłopcy drapali się jedynie wzajemnie po jajach. I chwała miłościwemu boga za to! Bo aż strach pomyśleć, co by było, gdyby jednak w porę się nie opamiętali. A w zasadzie, cała przyjemność leży po stronie wspaniałej Godzili blondyna, której tak bardzo spodobały się zdolne ręce Uchihy, że postanowiła pokazać mu jakim wielkim potrafi być potworem. Właśnie wtedy Sasuke chyba się zorientował, że z genitaliami Naruto nie ma żartów, a co za tym idzie, Godzila blondyna jest naprawdę poważnym przeciwnikiem. Boski dotyk zniknął z krocza Naruto i dopiero wtedy chłopcy zorientowali się, jak blisko byli pieprzenia się. Gdyby jeszcze kilka chwil tak sobie dogadzali, z pewnością nie byłoby już odwrotu.

Co było jednak najgorsze w zaistniałej sytuacji?

Niepokojący fakt, że dotyk Sasuke był naprawdę niesamowity, a Naruto nie był przecież gejem, żeby mu się takie rzeczy podobały. Dlatego dzisiejszego wieczoru postanowił być czujny.

Już nigdy więcej nie może stracić kontroli.

To przecież Uchiha, co jeśli w jego planach jest wykastrowanie biednego Naruto? albo ośmieszenie go? Albo zgwałcenie, tak jak miał zamiar zrobić na początku ich znajomości? Och, tak. Snowboardowa gwiazda nie dokończyła swojego dzieła. Jeszcze.

Czujność, ciągła czujność, zwłaszcza, gdy ma się do czynienia z tak jadowitym, nieprzewidywalnym wężem, jakim był Sasuke.

Hmm... no pytonem po prostu, mówiąc w bardzo obrazowy sposób, oczywiście.

Zanim Naruto się zorientował, już znaleźli się na parterze, wśród bawiącej się elity. Dzisiaj szczęście towarzyszyło Uzumakiemu, więc nikt nie zauważył wielkiego wejścia, a raczej zejścia dwóch największych wrogów razem, niczym urocza para nowożeńców, którzy właśnie...

Och, cholera!

Ci głupi ludzie tym razem mieliby w swoich domysłach rację. Nie ma sińców i powybijanych zębów, czyli samoistnie nasuwa się inna, amoralna teoria, jakże niewiele odbiegająca od prawdy.

Styl ubierania się może nam bardzo wiele powiedzieć o ludziach. Nie tylko o ich wyczuciu dobrego smaku, zasobności portfela, czy chociażby nastroju, jaki mają w danym dniu. Pod grubą, bądź zadziwiająco cienką warstwą materiału – czy nawet pod jej całkowitym brakiem - kryją się ludzkie tajemnice i pragnienia, których żaden krytyk mody nie jest w stanie dostrzec.

Co myślała cicha, skromna dziewczyna zakładając na imprezę skąpą, niezwykle odważną bluzkę?

Albo też, co chciała udowodnić szkolna piękność przychodząc na balangę w białych kozakach?

Dlaczego pewien chłopak wcisnął się w zielony, obcisły kombinezon?

Czy nowy, niedawno przybyły do miasteczka surfer skrywa za swoją białą, sportową bluzą jeszcze jakieś blizny, niż te, które widać na jego przystojnej, radosnej twarzy?

Większość ludzi widzi tylko zwykłe ubrania, lepiej lub gorzej dobrane części garderoby. Niektórzy będą się śmiać, obrażać lub nie zwrócą uwagi na ciuchy, które nosimy.

Bądźmy poważni – kto w obcisłej bluzce z głębokim dekoltem, którą tego wieczoru założyła na siebie Hinata Hyuuga, zauważy jej niemy krzyk o potrzebę bliskości i dotyku?

Białe kozaki Sakury Haruno, szkolnej piękności, nie tylko są ekstrawaganckim dodatkiem. To również symbol szczęścia, cień dobrobytu, który w idealnym, perfekcyjnym życiu dziewczyny pełni priorytetową rolę. Nic się bowiem nie liczy tak, jak dobre zakończenie.

Zielony, obcisły kombinezon Rocka Lee jest jak bunt przeciw uprzedzonemu, zaślepionemu światu, dla którego bycie na topie było jedyną wartością, która ma znaczenie.

Co mogła kryć za sobą sportowa bluza kalifornijskiego króla fal? Blizny? Rysy po strasznej przeszłości? Jakieś poparzenia? Nie. Było tam tylko piękne, młode i wysportowane ciało człowieka z Zachodniego Wybrzeża. Wieczny luz oraz pokręcona logika.

A organizator imprezy? Jakie straszne sekrety chowały się za koszulą Sasuke Uchiha? Za jego markową garderobą, idealnie wyrzeźbionym ciałem; tam głęboko w sercu... na samym dnie świadomości?

Całe szczęście, nie wszystkie sekrety można odkryć przez analizę stylu ubierania się. I bardzo dobrze, nawiasem mówiąc, bo gdyby tak było, najprawdopodobniej chodzilibyśmy nago.

Sasuke z uśmiechem na ustach obserwował Uzumakiego. Pewność siebie blondyna nieco zeszczuplała po incydencie w pokoju Uchihy, jednak Naruto za wszelką cenę chciał zachować pozory swojej nonszalancji. Podrywał dziewczyny, popijał jakiś bliżej niezidentyfikowany napój, próbował nawet podrygiwać w rytm muzyki, a jakby tego było mało, rozmawiał przez chwilę z Lee. Biedny, krzaczastooki kolega był już tak pijany, że pewnie wziął blondyna za Pamelę Anderson. Sasuke widział nawet, jak Rock maca tors Uzumakiego, w celu znalezienia tych legendarnych balonów, których dziwnym trafem nie było. Straszne, prawda? Nawet plecy biednego blondyna zostały naznaczone złym dotykiem.

Niestety Sasuke nie zobaczył zakończenia owego, jakże dziwnego, spotkania, gdyż finałową wymianę zdań między Rockiem, a Naruto przysłoniła mu para nie mniejszych arbuzów.

- Cześć Sasuke...

Snowboardowy mistrz siedział właśnie na jednym ze skórzanym foteli, w jednej ręce trzymając szklankę, której zawartość dozwolona jest od lat osiemnastu, drugą od czasu do czasu dotykał twarzy, w tak niesamowicie seksowny sposób, iż wiedział, że jego koleżanki mają wilgotne... czoła od oglądania go.

Sasuke uniósł głowę, by spojrzeć na właścicielkę pokaźnego, niczym piłki futbolowe, biustu. Jego ciche westchnienie z głębi serca zostało zagłuszone przez głośną, imprezową muzykę.

- Cześć Sakura – powiedział tak, jak mówił do Naruto - niskim, hipnotyzującym głosem. Nie miał pojęcia, czy Haruno usłyszy te specyficzne nuty, może zbyt wiele od niej wymagał?

- Szukałam cię, ale nie mogłam cię znaleźć – uśmiechnęła się do niego uroczo.

Nie. Lepiej nie wymagać zbyt dużo, by się później nie zawieść.

Sasuke zmrużył lekko oczy, patrząc na misterny makijaż Sakury. Wyglądała jak gejsza. Z tą tylko subtelną różnicą, że zamiast białej maski, miała na sobie brązową tapetę.

Czym jest poświecenie? Do czego zdolny jest człowiek, by osiągnąć swój cel? – Sasuke patrząc na Sakurę, uświadamiał sobie, że jest nie do zdarcia.

- Ale mnie w końcu znalazłaś.

I między nimi zapadła chwila ciszy.

Sasuke zastanawiał się nad kolejnym krokiem. Musiał bardzo starannie układać elementy układanki, bo jeden mały błąd i jego plan rozleci się jak domek z kart.

Właśnie, karty! Ale nie, wszystko po kolei.

- Wiesz, że Naruto ma dzisiaj urodziny?

Sasuke był złym człowiekiem i bardzo lubił manipulować ludźmi. Jeszcze bardziej lubił tych, którzy opierali się jego manipulacjom. Żeby złamać twardych zawodników, najpierw należy posłużyć się marionetkami. Uchiha był geniuszem zbrodni i wiedział również, że najlepiej gra się na słabościach innych. Pamiętajcie, nie ma odpornych na ciosy, są tylko ciosy źle wymierzone . Ale wszystko można naprawić, dlatego w myśl za tą zasadą...

- No i co z tego, że ten kretyn ma dzisiaj urodziny?! – Parsknęła wystudiowanym, pogardliwym śmiechem. Kilka głów obróciło się w ich stronę, jednak Sasuke postanowił je zignorować.

- Wiesz, że mu się podobasz? – Zapytał po chwili, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Jedyne co Sakura jest w stanie zauważyć, to pryszcza na nosie.

- Wiem – padła odpowiedź, a Sasuke był tak zaskoczony, że o mało nie zadławił się pitym właśnie alkoholem.

- Wiesz?

- Oczywiście! – Dziewczyna przewróciła teatralnie oczyma, opierając swoją wypielęgnowaną dłoń na oparciu skórzanego fotela. Pochyliła się nad biednym brunetem, a jej piersi zakołysały się niczym dwa wielkie kościelne dzwony - Przecież widzę, jak na mnie patrzy – mruknęła cicho, nieudanie naśladując hipnotyzujący, zmysłowy głos Sasuke. Uchiha jednak uśmiechnął się szerzej niż zwykle.

To jest sztuka! Tak sobie wyszkolić marionetki, żeby nie trzeba było wydawać nawet rozkazów, a one i tak leciały je spełnić.

Sasuke Uchiha to bez wątpienia arcymistrz. Arcymistrz Bom Bom, dla ścisłości.

- Nie lubisz go?

Tym razem Sakura nie była go w stanie zaskoczyć, a może jednak?

- Nienawidzę tego małego, wstrętnego...

- Wystarczy! – Sasuke zmarszczył brwi. Czemu jego ręka drgnęła, gdy tylko Haruno zaczęła obrażać Uzumakiego? Nie ma nawet dwudziestu lat, a już nabawił się jakichś tików nerwowych?

- Sasuke? – Haruno pogłaskała go po policzku i chłopak siłą woli nie wypluł z ust jakiegoś przekleństwa pod adresem dziewczyny.

Opanował się jednak, przedstawienie musi trwać. Nie może się skończyć w tym momencie, po prostu nie może.

- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną w tej sali? – Zapytał Sasuke z lekko obojętnym wyrazem twarzy. Wiedział, że jego obojętność niesamowicie działa na Sakurę.

- Naprawdę?

- Chcę, żeby Naruto też to wiedział i żeby myślał, że może cię mieć – uśmiechnął się lekko, patrząc w stronę Uzumakiego, który teraz rozmawiał z czerwoną jak burak, młodą Hyuugą. Nie wiedział, czy patrzy się w jej głęboki dekolt, czy w rybie oczy bez wyrazu. Szczerze powiedziawszy teraz to nie miało znaczenia.

- Po co? – Na twarzy Sakury pojawił się brzydki grymas, który wcale nie dodawał jej seksapilu.

- Wiesz, że nic na mnie tak nie działa, jak świadomość, że mam rywala?

Dopiero wtedy Sakura zrozumiała. Sasuke niemal widział, jak w jej głowie zapala się żarówka. Uśmiechnęła się jak słoneczko i wyprostowała, dumnie unosząc głowę ku górze.

- Jestem kocicą, która jest w stanie uwieść każdego! – Mruknęła do niego zalotnie i kręcąc mocno biodrami, odeszła w stronę nieświadomego zagrożenia Naruto.

Sasuke z uśmiechem patrzył na Uzumakiego. Nagle przypomniał sobie słowa chłopaka, gdy Uchiha zapytał się go, kto przyprowadził go do pokoju snowboardowej gwiazdy.

„Ktoś, kto zna wszystkie twoje tajemnice".

Czy ten kretyn szykuje coś lepszego od niespodzianki, jaką ma Sasuke? I najważniejsze, jakie też tajemnice poznał Uzumaki. Czy w ogóle je poznał?

Nie, na pewno blefował!

Uchiha zmarszczył brwi, teraz powoli tracąc już pewność wszystkiego. Naruto był nieprzewidywalnym, twardym i przez to niezwykle niebezpiecznym zawodnikiem. Udowodnił to zwłaszcza dzisiejszego wieczoru, gdy w pokoju Sasuke...

Naruto Uzumaki jest szalony.

Sasuke westchnął cicho.

Bez względu na to, jak szalony jest jego rywal, on i tak ma w kieszeni coś bardziej niesamowitego, okrutnego.

Nie ma nic bardziej kruchego, niż ludzkie uczucia. Dlatego właśnie Sasuke zabawi się z naszym kochanym, słodkim blondynem tak, że Uzumaki już nigdy nie spojrzy na Sakurę tak, jak patrzył na nią wcześniej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz