sobota, 26 czerwca 2010

Bom Bom! 6

 Szkoła to miejsce gdzie zgłębia się arkadia wiedzy, uczy o ważnych i mniej ważnych rzeczach, zdobywa się wytrwałość, nabywa obowiązkowości, poznaje słodki smak grzechu, którym jest ściąga na sprawdzianach.

Jednak szkoła to także ludzie. Nauczyciele, a przede wszystkim uczniowie. To tutaj nawiązuje się pierwsze przyjaźnie, czasem nawet miłości. Zdobywa się wrogów i kiedy szczęście dopisze, ci ludzie mogą posłużyć nam na całe życie.

Szkoła to również elita, król i królowa balu, od których zależy życie ich poddanych, a w szczególny sposób nowych śmiałków, którzy przez niefortunny bieg wydarzeń, musieli wkroczyć do przerażającego królestwa.

Rodzi się jedynie pytanie, czy w chaszczach złowieszczej, rządnej krwi młodzieży, nowo przybyły znajdzie jakąś przyjazną duszę...?

Sasuke wszedł do klasy językowej bez pukania. Był przygotowany na to, że ich nauczyciel literatury angielskiej – podobnie zresztą jak jego trener – spóźni się wystarczająco długo, by Uchiha mógł spokojnie usiąść w ławce, która mieściła się na końcu klasy, tuż przy oknie, rozpakować książki potrzebne na zajęcia, spławić namolne dziewczyny z jego klasy, które były bardziej zahartowane niż star nierdzewna a na ich obliczu znajdowały się tylko niewielkie rysy, po starciu z Sasuke, przystojniakiem, który po raz kolejny dał im kosza, mniej lub bardziej spektakularnego. Nie chwaląc się krążyły już legendy o kilku numerach, jakie on i jego kumple wycieli namolnym panienkom. Problem jednak w tym, że ćmy zawsze będą lecieć do światła, nieważne ile razy się sparzą.

Westchnął cierpiętniczo, starając się ze wszystkich sił zignorować podniecony szum w klasie, który wywołał pojawieniem się w towarzystwie Sakury. Było jasne, co sobie wszyscy pomyśleli.

Napotkał wzrok Kiby, który mówił więcej niż jego bezczelny uśmieszek. Nawet Shikamaru obudził się i patrzył zaskoczony na Uchihe, który zmroził ich jedynie spojrzeniem. Pan Uchiha nie miał jednak pojęcia, że uwaga wszystkich zebrała się nie wokół domniemanej pary kochanków a nowego poddanego, jakiego już wkrótce przyjdzie im gnębić.

- Kto to jest? – Zapytał ktoś, nie ważne kto. Dużo istotniejsze jest, że właśnie po tym pytaniu rozpętała się katastrofa, jaką przewidział Uzumaki.

Sasuke dotarł już do swojego miejsca na końcu sali i spoglądał uważnie na stojącego dokładnie na środku klasy blondyna. Chłopak zdawał się nie zwracać uwagi na krzyki, docinki, nawet i groźby. Po prostu stał, patrząc na wszystkich spokojnym, pewnym siebie spojrzeniem. Jego opalona skóra, nie zdradzała zdenerwowania w postaci uroczych rumieńców, a w niebieskich oczach nie dostrzegł nawet cienia niepewności. Wydawałoby się, że nie jest go w stanie zedrzeć żaden gówniarz, który starał się zaimponować kolegom w coraz to wymyślniejszych złośliwościach względem Uzumaki.

Sasuke w głębi ducha, w głębi wszystkich głębi był poruszony jego zachowaniem na tyle, że jego lepsza strona była w stanie podejść do Naruto i nakrzyczeń na tych wszystkich debili, którzy ośmielili się go zaczepić. W nieco płytszej głębi był pod wrażeniem zachowania blondyna, który mu naprawdę zaimponował. Natomiast w tej najpłytszej z głębi chciał udowodnić, że nikt nie jest w stanie dopiec Uzumakiemu tak, jak Sasuke Uchiha.

- Przylazł za Haruno – mruknął jakby od niechcenia, jednak momentalnie wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. Trzeba przyznać, że doskonale wyszkolił swoich poddanych. – Uważajcie, bo jeszcze którąś z was może zgwałcić.

Zapadła chwila ciszy. Jego słowa można było uznać za zupełnie błahe, zwykły głupi docinek, jednak Sasuke wykształcił sobie coś na wzór autorytetu i każde jego słowo traktowane było z największą powagą.

- Wyrzućmy go stąd!

- To jakiś zbir, zboczeniec! Co jeśli nam coś zrobi?

- Och, z pewnością. Widziałem jak cię wczoraj podglądał, pod swoim domem – zwrócił się do Sakury, która siedziała w sąsiednim rzędzie, również z tyłu. – Może być niebezpieczny.

Sasuke zwykle umiał kłamać, czasami jednak jego kłamstwa nie posiadały w sobie górnolotnej świeżości fałszu, ale najważniejsze, że działały.

- Podobno był dilerem i wysłali go tutaj na roboty społeczne.

Domyślił się już, że z pewnością jest to nowy uczeń, o którym usłyszał kilka dni temu plotki. Od jego matki, jednak mniejsza z tym.

- Dilerem? – Sakura aż się zapowietrzyła, kiedy to usłyszała. Zerknął na Uzumakiego, który ku jego ogromnemu zdziwieniu stał jedynie, uśmiechając się przy tym delikatnie. Z pewnością zdał sobie sprawę z tego, że poddani Sasuke są jak organizmy jednokomórkowe. Z tym tylko, że zamiast jedzenia potrzebują skandalu.

- Co z nim robimy? – Nagle nad jego ławką pojawił się Kiba, który o dziwo nie brał udziału w dogryzaniu koledze. Z pewnością doskonale zdawał sobie sprawę, że największa zabawa dopiero przed nami i teraz nie warto tracić czas na jakieś bezsensowne podchody.

- Jak na razie, nastawimy przeciwko niemu klasę – odszeptał mu Uchiha, nie odrywając wzroku od Naruto, który akurat w tym momencie zaszczycił go swoim spojrzeniem. Uśmiechnął się do niego lekko, można by nawet powiedzieć, że z sympatią.

- A potem?

Uchiha oderwał się w końcu od kontemplowania sylwetki Uzumakiego i spojrzał na Kibę z nieskrywanym politowaniem.

- Jak to co? – Chłopak z pewnością nie wyczuł kpiny w jego głosie.

- Chcesz go pobić? – Po tajnego spotkania w ostatniej ławce dołączył również i Shikamaru.

- Nie wiem, może później. Wszystko zależy od tego, jak się będzie sprawował.

- Już mu współczuję – Nara westchnął, chociaż równie dobrze można byłoby to potraktować jako ziewnięcie.

- Noo – Kiba zarechotał cicho, drapiąc się po głowie. – Zemsta Uchiha to coś niewyobrażalnego.

- Kretynie! – Sasuke odepchnął go od ławki, tak, że chłopak zachwiał się i wylądował prosto na Sakurze. Dziewczyna wydarła się przeraźliwie, jednak zignorowali ją. – Pchły roznosisz.

I kiedy to Kiba miał mu przyłożyć, do klasy wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Gai-sensei, ich nauczyciel literatury angielskiej.

- Dzień dobry wszystkim! – Zawołał jak zwykle pełen energii. W przeciwieństwie do niewyspanych, markotnych uczniów, którzy woleliby lepiej spędzić dzisiejszy dzień, niżeli siedząc w szkole. – Och! – Wyrwało się z ust nauczyciela na widok stojącego na środku klasy blondyna. Zatrzymał się mierząc go uważnym spojrzeniem. – A ty to...?

- Naruto Uzumaki, nowy uczeń – mruknął, wzruszając jednocześnie ramionami, jakby te informacje były oczywiste.

-A... - Gai zrobił niezdecydowaną minę. Podszedł do biurka i ostrożnie położył na nim dziennik. Odsunął krzesło i przyjrzał mu się uważnie. Zwykle nie siedział prowadząc wykład, jednak teraz wyglądał, jakby rozważał spoczęcie na tym podejrzanie wyglądającym meblu. Zmrużył swoje czarne oczy, lecz większy efekt dało zmarszczenie wielkich brwi. – Aha – dokończył, chyba nie za bardzo będąc poinformowanym w temacie.

- Proszę pana! To żaden nowy uczeń, tylko jakiś pedofil! Przyszedł nas obmacać – poinformowała go Sakura, a w ślad za nią poszły i inne dziewczyny, które zastraszone wizją swojego przyszłego oprawcy, domagały się wezwania policji. Nauczyciel słuchał tego wszystkiego z zaskoczeniem, ale i rosnącym przerażeniem malującym się na jego twarzy. Odchrząknął, patrząc uważnie na potencjalnego przestępcę, który stał jakby nigdy nic.

- Nie masz nic do powiedzenia?

Chłopak wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się lekko.

- Cokolwiek powiem, zostanie obrócone przeciwko mnie.

- Macie racje, cholera! – Krzyknął nagle Gai, siadając z impetem za biurkiem. – Coś z nim jest nie tak! Do dyrektora! – Zawołał i nagle, tak po prostu stracił zainteresowanie potencjalnym przestępcą, rozpoczynając lekcję. Dzisiaj mieli rozpocząć omawianie jego ulubionej lektury i już nie mógł się doczekać, jak zaczną dyskutować na wszystkie te niesamowite tematy, poruszane przez jego ulubionego dramatopisarza.

Klasa gapiła się na Naruto, a Naruto gapił się na swojego przyszłego nauczyciela z taką miną, jakby Gai'owi dali papierek tylko temu, że dawał dupy. Sasuke mimowolnie uśmiechnął się, gdy ich bystry, nadpobudliwy i nieco zakręcony nauczyciel, po sprawdzeniu obecności i rozpoczęciu wykładu, zauważył, że potencjalny przestępca gwałciciel, nie ruszył się z miejsca.

- A ty tu, czego jeszcze?! – Zawołał poirytowany, odkładając nieco za mocno książkę na stolik ucznia siedzącego w pierwszej ławce.

- Nie wiem, gdzie jest dyrekcja.

- Jak to nie?! Hinata zaprowadź go! – Syknął do dziewczyny, której stolik znajdował się akurat najbliżej drzwi.

- Ale on ją może zgwałcić! – Syknęła Sakura, zawsze gotowa do niesienia pomocy.

- No to niech idzie jakiś chłopiec – nauczyciel rozejrzał się po klasie, a Sasuke zaklął szpetnie w myślach, kiedy jego wzrok zatrzymał się na brunecie. – Uchiha! Ty pójdziesz, ciebie raczej nie zgwałci – mruknął i od razu wrócił do wykładu, jakby to on był tutaj najważniejszy.

Sasuke spojrzał na Naruto, który zmrużył swoje niebieskie oczy, przeszywając go swoim spojrzeniem.

- Niech to szlag – mruknął cicho, przechodząc akurat koło ławki Kiby. Chłopak spojrzał na niego niepewnie, jednak gdy tylko brunet go minął, przygryzł wargę, starając powstrzymać się od śmiechu. Z pewnością spowodowała to uwaga nauczyciela.

- Shikamaru! Ej, pst! – Uderzył w krzesło kolegi siedzącego naprzeciwko niego.

-Co? – burknął Nara wybudzony z przyjemnej drzemki.

- Jeszcze wczoraj to Sasuke chciał zgwałcić tego pacana. Teraz może ten cały Uzumaki mu się odpłacić. Jeszcze do tego dojdzie, że zaczną się wzajemnie gwałcić!

Kiba Inuzuka znany był w całej szkole, a nawet i miasteczku z tego, z tego, że jego poczucie humoru było dość niekonwencjonalne, nieco złośliwe ale przede wszystkim miał on wyjątkową zdolność do żartowania o „tych" rzeczach w sposób wielce nietaktowny, czasem nawet wulgarny. Czego przykład widzieliśmy przed chwilą. Ku jego ogromnemu jednak szczęściu, jak na matoła przystało, Sasuke Uchiha nie słyszał jego zabawnego żartu, z grobową miną wyprowadzając potencjalnego przestępcę z klasy.

- Idziesz wzdłuż korytarza, skręcasz w prawo, schodami z dół i po lewej stronie masz gabinet – powiedział zimno, mierząc go zupełnie innym spojrzeniem niż przed lekcją, na korytarzu i w klasie.

- A co jeśli zgwałcę kogoś po drodze?

- Byleby nie dyrektorkę – mruknął tylko i już miał odchodzić, gdy Naruto w ostatniej chwili złapał go za nadgarstek. Uchiha odwrócił się ze wściekłym wyrazem .– Co?!

- Nie oddasz mi za wczoraj? Teraz masz idealną okazję, zero świadków, możesz pokazać, co potrafisz. – Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, oblizał powoli usta, wciąż patrząc w czarne oczy swojego nowego kolegi. Uchiha uśmiechnął się kpiąco, tak jak tylko on potrafił.

- Myślisz, że będę się bił z kimś takim jak ty?

- Wczoraj jakoś nie narzekałeś. Chyba, że się boisz, to zrozumiem.

Naruto z satysfakcją zobaczył, jak usta jego rywala zamieniają się w cienką kreskę, a w jego oczach pojawiają się cudowne, płomienne ognie. Uśmiechnął się wesoło, jednak jego radość nie trwała długo. Skończyła się, kiedy czarne oczy spojrzały w bok, na kąt ściany, gdzie znajdowała się kamera, a kiedy Naruto udało się już zarejestrować ten fakt, został brutalnie pociągnięty w stronę najbliższego korytarza. Dopiero kiedy uderzył boleśnie plecami o jakieś szafki, upewnił się w przekonaniu, że tutaj nikt ich przynajmniej nie widzi.

Może te kamery nie były takim złym pomysłem?

- Słuchaj gówniarzu... - syknął Uchiha, łapiąc go za przód bluzy i przyciskając do szafek całym ciałem.

- Nie uważasz, że ta... pozycja może wyglądać nieco dwuznacznie? – Naruto wszedł mu w słowo, a żeby jeszcze bardziej dopiec brunetowi, oplótł go nogą w pasie, uśmiechając się przy tym naprawdę uroczo. I niewinnie, to przede wszystkim.

- Naprawdę? – Ku jego zdziwieniu, Sasuke również odwzajemnił uśmiech. I nawet nie podejrzewał, że uśmiech tego faceta może być tak... czarujący, to chyba dobre określenie. Uzumaki odwrócił wzrok.

- Naprawdę – burknął tylko, znów przerywając brunetowi w momencie, kiedy ten chciał coś powiedzieć. – A co jeśli pomyślą, że cię gwałcę?

- Zamknij się i słuchaj! – Syknął, jeszcze mocniej napierając na biednego blondyna. – Jeśli zostaniesz w tej szkole, osobiście zadbam o to, żebyś przeżył tutaj najgorsze chwile swojego życia, rozumiesz?

Naruto pokiwał z powątpiewaniem głową. Jego spojrzeniem było raczej sceptyczne, jednak na Uchiha nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Brunet ciągnął dalej swój wywód, mający na celu zastraszenie Naruto.

- Wszyscy będą cię nienawidzić tak bardzo, że nie minie tydzień, a znikniesz stąd, zostając jedynie nikłym wspomnienie, ot koszmarnym snem.

- Jasne – blondyn prychnął, uwalniając się w końcu z uścisku swojego nowego kolegi. – Obejmowałeś mnie tak mocno, jakbyś mnie nigdy nie chciał puścić. Nie mogę cię zostawić samego, bo z pewnością będzie ci smutno, kiedy sobie pójdę – zauważył i jedynie dzięki swojemu refleksowi w porę ominął pięść bruneta, która uderzyła z głośnym hukiem o szafkę.

- Ty sukinsynie, jak śmiesz?! – Krzyknął Uchiha, już chyba przestając bawić się w grę wstępną. Z pewnością uznał, że najwyższa pora na najlepszą zabawę.

- Ułaa! – Uzumaki nie miał tym razem tyle szczęścia. Jakoś nie chciał myśleć nawet o tym, że mogło go ono opuścić. Jakiś cichy głosik – podejrzewał, że był to ten należący do jego głęboko ukrytego rozsądku – podpowiadał mu, że w starciu z wściekłym, poprawka – z pałającym rządzą mordu kolegą, jedynie szczęście może go wybawić.

A szczęściem tym razem nie okazały się jego zwinne pięści, ćwiczone przez tyle lat na twarzach kolegów z poprawczaka.

Szczęście nadeszło zupełnie niespodziewanie, niczym powiew wiosennego wiatru.

- Do jasnej cholery! Co jest grane?! – Blondynka, z dużymi cycami podbiegła do nich tak szybko, że Naruto zdążył oberwać jedynie trzy razy. Kobieta jednak nie grzeszyła delikatnością odpychając ich od siebie.

Naprawdę można było odnieść wrażenie, że chłopcy nie chcą się rozstać, a tym bardziej rezygnować ze swoich płomiennych uścisków.

- Uchiha! Zostajesz zawieszony! A ty, to niby kto?! Do mnie, ale już! Jazda! – Krzyknęła rozwścieczonym głosem i dopiero teraz Naruto zdał sobie sprawę, że widział ją wcześniej.

Szczęściem okazała się dyrektorka.

Jednak jak to się mówi?

Szczęściem w nieszczęściu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz