czwartek, 8 lipca 2010

Bom Bom! 7

 Gapił się na leniwie poruszające się wskazówki zegara, jakby to one były winne całemu zamieszaniu. Jasnowłosy dupek siedzący naprzeciwko niego naprawdę niczego nie ułatwiał, zerkając na Sasuke od czasu do czasu tak, że aż miało się ochotę podejść i drugi raz mu przywalić.

Rozmasował sobie skronie, wzdychając przy tym ciężko. Naprawdę, jeszcze chwila, a jego pięść po raz kolejny wyląduje na szczęce tego pozera, któremu zaczepny uśmiech jakoś nie mógł odkleić się od twarzy. Sasuke jednak nie miał nic przeciwko temu, by pomóc mu go odczepić.

Wizję bolesnej zemsty na blondynie przerwała kulka papieru, która uderzyła go niespodziewanie w głowę. Podniósł wzrok na Naruto.

- Coś się stało?

Chłopak był chyba na tyle głupi, by naprawdę sądzić, że Sasuke nie zorientuje się, że to Uzumaki go zaczepiał. Chociaż winowajca sam patrzył na niego, jak na idiotę.

- Nudzi ci się, matole? – zmrużył oczy, kiedy zauważył kolejną papierową kulkę w ręce blondyna

- Trochę. – przyznał i uśmiechnął się przebiegle – Chcesz zobaczyć jak ptaszek leci?

Sasuke słysząc to zamrugał kilkakrotnie, patrząc z niedowierzaniem na Uzumakiego, szykującego się do rzucenia kolejnego pomiętego papierka.

- Twój ptaszek ma raczej za małe skrzydła, by dolecieć gdziekolwiek. O dziupli nawet nie wspominając. – Rzucił od niechcenia, uważnie przypatrując się reakcji blondyna. Chłopak zmrużył poirytowany oczy.

- Skoro tak, to chociaż zobacz, jak się ptaszek z ptaszkiem zderza. – Wysyczał przez zaciśnięte zęby i poirytowany rzucił kulką wprost w krocze Sasuke.

Trzeba powiedzieć, że Naruto miał wyjątkowo złe wyczucie czasu. Ba! Ów dar potrafił przysporzyć panu Uzumakiemu prawdziwych kłopotów. Najgorsze w zaistniałej sytuacji było jednak to, że kłopoty te nie mogły równać się z przejmującym uczuciem wstydu, które go czekało.

- Dzień dobry. – W pomieszczeniu rozległ się spokojny, kobiecy głos.

Sasuke z lekkim uśmieszkiem przyglądał się matce stojącej niedaleko z wyrazem zimnej furiii malującym się na jej pięknej twarzy. Swoje przenikliwe oczy zwróciła teraz na blondyna, który z powiększającym sie rumieńcem, po raz pierwszy spuścił zażenowany wzrok. Nie było wątpliwości, że widziała jak „ptaszek się zderzył z ptaszkiem", a może i nawet słyszała wymianę grzeczności między chłopcami.

- Sasuke? – podeszła do niego i usiadła na krześle obok

Widział, że jej oczy są przerażająco zimne, może nie lodowate, ale zimne. Oczy jego matki zawsze były ciepłe, a tylko w tych nielicznych chwilach, gdy ktoś wyprowadzał ją z równowagi, wiało od niej chłodem. Tym razem skierowany był w stronę Naruto.

- Dlaczego jesteś zawieszony w prawach ucznia?

Z odpowiedzią pośpieszył Uzumaki, który, choć ze wciąż obecnym rumieńcem na twarzy, teraz patrzył hardym wzrokiem na twarz jego matki. Z pewnością szukał podobieństw między nimi.

- Bo mnie pobił.

- Słucham?!

Mikoto Uchiha była kobietą spokojną, pełną klasy i elegancji. Posiadała tą pewność siebie, o jakiej inne, zawistne kury domowe mogły jedynie pomarzyć. Najlepsze w niej było jednak to, że jednym spojrzeniem potrafiła zmrozić czyjeś serce, a jednocześnie jednym uśmiechem je roztopić. Sasuke miał po niej tę rzadką, choć niezwykle efektowną cechę.

- Sugerujesz, że mój syn cię pobił? – Sasuke był niemal pewny, że kiedy jego matka syknęła, po ciele blondyna przebiegł zimny dreszcz

- Sądzi pani, że go zna? – ciche, złowieszcze pytanie zawisło między konwersującą trójką niczym fatum

- Znam go na tyle, by wiedzieć, że nie pobiłby kogoś bez dostatecznego powodu.

- Och, czyli twierdzi pani, że go sprowokowałem? Wczoraj jakoś nie miał nic przeciwko obmacywaniu mnie w miejscu publicznym, o wkładaniu mi języka do gardła nie wspominając! – Naruto prychnął wzburzony. W głowie mu się nie mieściło, jak mogą go obwiniać o perwersyjne przejawy gejostwa, jakie wykazywało to chodzące bożyszcze!

Uzumaki był zbyt wściekły, by zauważyć, że zapanowała nagle krępująca, obezwładniająca wręcz cisza.

Spojrzał na panią Uchiha, która siedziała z wyrazem zastygłej grozy, wymalowanym na twarzy. Nie mniej ciekawą minę przybrał jej syn i Naruto przez chwilę był z siebie dumny, że zmusił takich ludzi jak Uchiha, do zdjęcia swojej zwyczajnej maski obojętności. Było to uczucie niemalże budujące.

- Sasuke, czy to prawda? – zapytała cicho, bez wątpienia wkładając wiele trudu w to, by jej głos zabrzmiał w miarę normalnie

' W miarę', było pojęciem względnym, oczywiście.

- On kłamie. – Sasuke zmrużył oczy, posyłając Uzumakiemu przeciągłe, pełne zimnej furii spojrzenie, które miało dobitnie uświadomić Naruto, że nie ma z nim żadnych szans. Jest bezbronny, tak samo jak dziecko w obcym świecie.

Naruto już miał pokręcić z rezygnacją głową, gdy drzwi otworzyły się nagle z impetem. W przejściu stanęła rozwścieczona postać rudowłosej kobiety.

- Co...? – Już miała coś krzyczeć na, jak zwykle niewinnego Naruto, gdy wzrok Kushiny natknął się nagle na dwójkę siedzącą przed blondynem. Jego matka wciągnęła ze świstem powietrze. – Mikoto, kochanie... - Jej uśmiech był tak sztuczny i wymuszony, że aż trudno było uwierzyć, iż człowiek zdolny jest do czegoś takiego.

Matka Uchihy spojrzała na nią ze skrępowaniem.

- Witaj skarbie! – pomimo ciepłego tonu i miłego uśmiechu, wypowiedziała te słowa jakby z przekąsem – Co tutaj robisz?

- Dyrektorka wezwała mnie w sprawie Naruto.

- Naruto?

- To mój syn, mówiłam ci o tym, że przyjedzie. Kilka dni temu załatwiałam w związku z tym papiery dla niego.

- Chyba zielone. - Chyba zielone. – Burknął Sasuke, jednak mocne szturchnięcie przez jego matkę zniechęciło go do dalszych złośliwości względem tego kretyna.

Teraz ważniejsze były bowiem informację, które miał okazję zebrać w sprawie pochodzenia tego idioty. Owe ciekawostki mogły niebywale pomóc w przeprowadzanym aktualnie arcyważnym planie zniszczenia Naruto.

- Twój syn...? – Mikoto spojrzała na niego teraz zupełnie inaczej

W jej spojrzeniu kryła się jakaś trudna do zinterpretowania złość, nawet pretensja. Było to coś tak uporczywego, że Naruto po raz kolejny przy tej kobiecie odwrócił z zażenowaniem wzrok. Coś mu podpowiadało, że zyskał sobie kolejnego wroga.

- Tak, odnalazłam go po wielu latach. Teraz w końcu może zamieszkać w prawdziwym domu.

- Wiedziałam, że kogoś mi przypomina, jednak na myśl mi nie przyszło, że to twój syn. Twój i Minato. – dodała po chwili tak, jakby wypluła właśnie z siebie jakiś wyjątkowo wulgarny zwrot

Kiedy Kushina już jej miała coś na to odpowiedzieć, drzwi do gabinetu dyrektorki otworzyły się, a Tsunade skinieniem ręki zaprosiła ich do środka.

- Przyłapałam pani synów na bijatyce, co oczywiście jest niedopuszczalne w naszej szkole. Sasuke, o czym przykro mi informować, niestety zostaje zawieszony w prawach ucznia. Jeśli chodzi o... - zerknęła na jakieś papiery na swoim biurku –– O Naruto, dostaje tylko upomnienie. Z racji tego, że jest nowy może nie wiedzieć o zasadach panujących w tej szkole. Zważywszy dodatkowo na jego przeszłość... Naprawdę mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. – Zakończyła, podając matce Sasuke do podpisania dokument, który potwierdzał o poinformowaniu jej w sytuacji swojego syna. Mikoto patrzyła na niego jednak przez dłuższą chwilę, jakby nieobecnym wzrokiem.

- Dlaczego Sasuke ma zostać zawieszony, skoro pan Uzumaki go sprowokował? Ponadto taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz mojemu synowi, więc jestem głęboko zbulwersowana tym, iż tak surowo został potraktowany. – Tsunade już otwierała usta, by coś powiedzieć, jednak jeden gest ręki wystarczył, by ją uciszyć. - Chcę również zauważyć, że mało kto tak wiele zrobił dla tej szkoły, co jak zwykle, w potrzebie nie jest zauważane. Sądzę, że będę zmuszona odwoływać się od decyzji dyrekcji.

- Proszę więc to zrobić. Nie cofnę jednak tego, co już powiedziałam, przykro mi. – Dyrektorka westchnęła, uważnie przypatrując się obojgu swoim uczniom. Zmrużyła w zastanowieniu oczy. – Co wam się stało?

- A co im się miało stać? – Kushina położyła dłoń na ramieniu syna, jakby dyrektorka co najmniej obraziła jej dziecko

- Nie bili się tak, żeby mieć takie sińce i zadrapania. - stwierdziła spokojnie blondynka - Dopiero teraz to zauważyłam. – Dodała po chwili, machając przy tym lekceważąco, gdy napotkała na zszokowane spojrzenie obu kobiet.

- Sasuke? Chcesz mi o czymś powiedzieć? – Mikoto uśmiechnęła się lekko, jednak jej uśmiech był zapowiedzią nadchodzących nieubłaganie kłopotów.

Młody pan Uchiha wczorajszego wieczoru miał tyle szczęścia, że udało mu się uniknąć konfrontacji ze swoją matką, ojcem, czy kimkolwiek, kto mógłby pofatygować się o zadawanie niewygodnych pytać, dotyczących pochodzenia pokaźnych, soczystych wręcz owoców bójki z tym kretynem. Rano również szczęście dopisało Sasuke, który wymknął się z domu, po raz kolejny uciekając od zbędnych pytań. I tak toczyło się koło sukcesów, aż do tej pory. Teraz będzie w końcu musiał ujawnić szczegóły swojego kompromitującego błędu. I zero deski ratunkowej w postaci, chociażby wygranego pojedynku z tym idiotą. W oddali majaczyło, więc pasmo samych żenujących porażek.

- Naruto? – Tsunade po braku jakiejkolwiek reakcji ze strony bruneta, zwróciła się do Uzumakiego, który patrzył uważnie na Sasuke, również niewiele kontaktując. – Naruto!

- Tak? – chłopak po interwencji matki w końcu wrócił do rzeczywistości

- Czemu jesteście tacy poobijani?

- Poobijani?

- Nie kłamałeś, mówiąc, że wczoraj rzeczywiście się biliście? – zapytała matka Sasuke

- Ja... - Naruto wciągając ze świstem powietrze do płuc

Sasuke nie powiedział ani matce, ani nie chciał powiedzieć dyrektorce. Z pewnością odczuwał zbyt wielki wstyd po tym, co wydarzyło się zeszłej nocy. Nie chciał przyznać się do pomyłki a przede wszystkim słabości, jaką okazał przegrywając walkę.

Naruto zastanawiał się chwilę co powiedzieć. Chyba zbyt pochopnie ocenił swojego nowego kolegę, a co za tym idzie zbyt szybko powiedział matce o całej bójce.

- To było nieporozumienie. – Westchnął ciężko, przecierając oczy. – Pokłóciliśmy się o coś błahego, a potem nam nerwy puściły. Sprowokowałem go, więc Uchiha nie powinien ponieść żadnych konsekwencji. To wszystko to moja wina.

Postanowił zignorować zaskoczone - ba! zszokowane - spojrzenie Sasuke, pełne wściekłości, zielone oczy jego matki oraz Mikoto, która patrzyła na niego dużo cieplej i przyjaźniej niż na początku.

Tsunade prychnęła poirytowana.

- Niech wam będzie. – Zmięła naganę w zupełnie podobną papierową kulkę do tej, jaką jeszcze kilka chwil temu Naruto rzucał w młodego Uchihe. – Jednak pamiętajcie, że drugiej szansy już nie dostaniecie. Jeśli kiedykolwiek któryś z was pobije kogokolwiek, nie będę nikogo zawieszała. Po prostu zadzwonię na policję, czy to jasne?

Naruto i Sasuke zgodnie pokiwali głowami, po czym wyszli, zostawiając matki w gabinecie dyrektorki.

Tsunade z głębokim westchnieniem odchyliła się na swoim wielkim fotelu, patrząc uważnie na dwie kobiety, które czekały na dalszą rozmowę. Uśmiechnęła się do nich ciepło.

- Chłopcy chyba za bardzo się nie polubili.

Odpowiedziała jej cisza.

- W przeciwieństwie do was, co nie?

Zaśmiała się cicho, widząc miny obu kobiet. Już miała coś dodać, jednak dźwięk telefonu jej w tym przeszkodził. Podniosła słuchawkę z nieskrywaną złością. W końcu nie często ma możliwość porozmawiania z nimi dwiema na osobności.

- Muszę wyjść. – Poinformowała swoich gości, niemal warcząc w stronę odkładanej słuchawki. – Jiraya jakimś cudem zamknął się w damskiej szatni na hali. Mam nadzieję, że zaraz wrócę. Powspominajcie stare czasy. – dodała z szelmowskim uśmiechem i wybiegła szybko z gabinetu, jakby nauczyciel wf niewiadomo jakie świństwa robił z jej uczennicami

Kobiety spojrzały na siebie, będąc teraz zdecydowanie mniej skrępowe. Mikoto uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki, kładąc swoją dłoń na dłoni Kushiny.

- Nawet nie sądziłam, że twój syn ma tyle samo lat, co Sasuke.

- Najwyraźniej zapomniałam o tym wspomnieć ostatnim razem. – Burknęła rudowłosa, odtrącając rękę Mikoto. Spojrzała na nią karcąco. – Sama wiesz, jakbyś na to zareagowała.

- Wiem, kto zostałby obarczony winą za zrobienie tego bękarta. – Wyszeptała cicho, jakby doskonale zdawała sobie sprawę, jak te słowa zabolą Kushine. Może miała nadzieję, że jej przyjaciółka ich nie dosłyszy? Albo, że ktoś inny mógłby poznać tajemnicę rudowłosej.

- Przestań... - Kushina potrząsnęła głową, zerkając nerwowo w stronę drzwi. – Przestań tak o nim mówić.

W jej oczach pojawiły się łzy. Mikoto doskonale wiedziała, jak wyprowadzić ją z równowagi. W jaki punkt uderzyć, by zadać najcelniejszy cios. Taki, który równie mocno bolał i ją.

- Czemu go tutaj sprowadziłaś?! – syknęła Uchiha, łapiąc za podbródek przyjaciółki i patrząc gniewnie w jej oczy

- Już ci mówiłam. – starała się odwrócić wzrok, jednak brunetka nie pozwoliła jej na to

- Wiedziałaś jak wygląda, prawda? Wiedziałaś to! – szarpnęła nią wściekle. – Przyprowadziłaś go tutaj, by zapełnić pustkę po Minato. Od początku nienawidziłaś tego dziecka, bo to ono zniszczyło ci związek. Ale teraz, kiedy widzisz w Naruto Minato, możesz go pokochać, prawda? On już nigdy do ciebie nie wróci, jednak Naruto może być jego zastępstwem.

- Mikoto... - Kushina patrzyła na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczyma, zagryzła mocno wargę, by powstrzymać łkanie. Łzy wolno spływały po jej policzkach.

Mikoto wygrała. Złamała Kushine, obnażyła prawdę, którą jej przyjaciółka tak starała się ukryć, od której tak uciekała.

- Wiesz, jaki on jest? Stanie się takim samym skurwielem jak jego ojciec. Zrani cię tak samo jak on!

Głośne plaśnięcie przeszyło gęste powietrze w gabinecie dyrektorki. Uchiha złapała się za czerwony od uderzenia policzek.

- Nie masz prawa tak o nim mówić! – Krzyknęła Kushiha łamiącym się głosem. Wytarła brzegiem dłoni łzy. – Naruto ochronił twojego syna przed zawieszeniem! Co by powiedział Fugaku, kiedy by się dowiedział, jak myślisz?

Kushina wbrew pozorom miała wystarczająco dużo siły, by odeprzeć atak przyjaciółki. Z ofiary, stała się atakującą. Jednak nie tak łatwo było zranić Mikoto. Jej maska obojętności stworzona była z wyjątkowo silnego tworzywa – doświadczenia, które w wystarczającym stopniu zahartowało tą spokojną, elegancką kobietę.

- To ty nie znasz własnego dziecka, chociaż wychowujesz go już tak długo. Nawet nie wiesz do czego on jest zdolny. Sasuke w równym stopniu jest podobny do swojego ojca, jak Naruto do Minato.

- Zamilcz. – Ostrzegła ją Mikoto, podchodząc do rudowłosej i łapiąc ją za ramiona. – Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo...

- Nie lubisz tracić kontroli, prawda? – Kushina uśmiechnęła się blado, pozwalając dłoniom przyjaciółki coraz mocniej się zaciskać. Nie wiedziała, czy zostaną sińce. Delikatne ręce brunetki, nie mogły się przecież równać ze stalowym uściskiem jej męża.

- Co ty możesz wiedzieć o kontroli?! – prychnęła Mikoto, puszczając ją w końcu – Nigdy jej nie miałaś.

- Ja nigdy jej nie miałam, jednak ty zostałaś jej pozbawiona. - Nachyliła się nad przyjaciółką, czułym gestem odgarniając jej z czoła czarne pasma włosów. – Jak to jest być marionetką Fugaku? – wyszeptała wprost do ucha dumnej pani Uchiha, żony właściciela luksusowej sieci pensjonatów, matki sportowej gwiazdy

Mikoto dopiero teraz zrozumiała, że bez nich nie istniała.

Kiedy Sasuke i Naruto znaleźli się z powrotem w sekretariacie, Uchiha spojrzał uważnie na swojego wybawcę. Zacisnął mocno pięść, bo dłoń zaczęła go świerzbić, by znów uderzyć tego kretyna. Wolał, do jasnej cholery, już zostać zawieszony, niż teraz mieć dług wdzięczności u kogoś takiego jak Uzumaki.

- Dlaczego to zrobiłeś? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz