środa, 18 sierpnia 2010

Bom Bom! 12

 Naruto z każdym kolejnym dniem spędzonym w upiornym miasteczku, coraz bardziej wdrażał się w ten diaboliczny klimat. Poznawał powoli swoją nową klasę, która bądź co bądź, nie chciała poznać jego, od początku pałając do biednego Uzumakiego nienawiścią. Zapoznawał się również z wysokimi standardami edukacyjnymi, jakie posiadała jego nowa szkoła. Nauczyciele, choć wciąż patrzyli na niego wyrozumiale, byli naprawdę surowi. Zbyt surowi zdaniem Uzumakiego, jednak kto liczył się z jego opinią? No, może była jedna osoba, która się nią przejmowała.

Hinata Hyuuga jako wyjątek, odłam społeczeństwa, socjopatka zaprzyjaźniła się z Naruto. Jednak ku jego ogromnej rozpaczy, Uzumaki nie cieszył się z tego tak bardzo, ponieważ...

Ponieważ nasz Naruto się zakochał.

Zupełnie szczeniacko, bez opamiętania. Z mizernymi widokami na przyszłość i niemożliwą do pokonania przeszkodą w teraźniejszości.

Z każdym kolejnym dniem w tym upiornym miasteczku coraz bardziej interesował się Sakurą, jedną z jego koleżanek z klasy, która z pewnością nie odbiegała urodą od panienek z Kalifornijskich plaży. Była nawet ładniejsza od jego byłej dziewczyny! Jednak na drodze do szczęścia z różowowłosą wyrastała przeszkoda wielka niczym Chiński Mur. Przeszkoda, która była aktualnie gwiazdą sportową, bożyszczem nastolatek.

Och, tak. Sasuke Uchiha z całą pewnością był przystojnym, zimnym draniem, którego ulubionym zajęciem oprócz obserwacji Naruto było dbanie o to, żeby blondyn przeżywał w szkole piekło. Począwszy od niewybrednych komentarzy, przez jawne prowokowanie, na pełnych fantazji żartach kończąc. I chłopak musiał przyznać że ten cholerny Uchiha naprawdę potrafił zaskoczyć swoimi pomysłami.

Co do jednego się jednak mylił.

Niedługo miną dwa tygodnie od przyjazdu Naruto. Dwa tygodnie, a on wciąż żyje, oddycha, kontaktuje i ma się dobrze. Może nie wyśmienicie, jednak naprawdę nie jest źle.

I Sasuke pomimo całej swojej kreatywności i złośliwości nie wykurzył blondyna z małej, górskiej mieściny.

A mina Uchihy, gdy tylko ten nieszczęsny tydzień dobiegł końca była więcej niż bezcenna.

- Jesteś najlepszy, załatwiłeś go na amen!

- Nie sądziłem, że stać się na coś takiego.

- Piękny styl, naprawdę.

Kumple Uchihy i sam Książę śnieżnego miasteczka siedzieli na stołówce, wychwalając swojego kolegę. Z pewnością nie mogli wyjść z podziwu nad misterną, niezwykle skomplikowaną i jakże zapierającą dech w piersiach intrygą, autorstwa Sasuke Uchiha, oczywiście.

- Tak jak powiedziałem, po tygodniu się go pozbędę – sam genialny pomysłodawca szatańskiego planu siedział dumny niczym paw, z zadowolonym uśmieszkiem na ustach. Na tę chwilę ściągnął swoją maskę obojętności, pogrążając się po prostu w szczęściu.

Och, czyż to nie cudowny widok?

Naruto było bardzo przykro niszczyć tą sielankową atmosferę. Wiedział, że szampański nastrój bruneta zniknie tak szybko, jak się pojawił.

Ale takie jest po prostu życie, prawda?

Raz pod wozem, raz na wozie.

Podszedł do chłopców z ferajny.

- Sasuke – powiedział cichym, wibrującym głosem, właśnie tak, jak ten dupek zawsze do niego mówił. Powolnym ruchem położył dłonie na ramionach Uchihy. Aż się dziwił, że banda siedząca przy stoliku, go nie zauważyła. Wszyscy inni już utkwili w nich swoje ciekawskie oczy.

Hmm....

Z pewnością kroi się kolejny skandal i aż dziw bierze, że w większości. Z pewnością kroi się kolejny skandal, w którym Naruto znów zagra główną rolę a partnerować będzie mu Uchiha, naturalnie.

- Ćpałem tydzień temu a nadal mam zwidy. – Kiba zamrugał oczami, jakby coś mu wpadło do oka. Mogła to być krzta rozumu, jakiegoś olśnienia, cudu bożego, jednak Naruto ręki za to nie dałby sobie odciąć. Wszyscy siedzący teraz przy stoliku, cała paczka jego ukochanej sportowej gwiazdy miała miny, jakby właśnie dowiedzieli się, że Sasuke Uchiha lubi kobiece ciuszki i w przerwach między treningami wkracza na salony jako Drag Qeen.

Niestety życie nie zapewnia takich fantastycznych ekscesów i pan Uzumaki musiał się jedynie zadowolić tym, że wywołał głębokie poruszenie wśród szkolnej elity.

- Cieszę się, że będę mógł dalej oglądać twoją buźkę.

Naruto doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że igra z wielkim, gorącym płomieniem, który może go naprawdę mocno poparzyć.

Czyż to nie podniecające?

- Sasuke? – pochylił się nad nim, po prostu nie mogąc sobie odmówić tego, by nie spojrzeć w oczy tego demona.

Wyraz twarzy Uchihy był bezcenny. Dla takiż rzeczy naprawdę warto żyć.

- Złość piękności szkodzi, kotku.

I czasami milczenie mówi więcej niż tysiąc słów.

- Nie wywalili cię ze szkoły? – zapytał Neij głosem tak pełnym nienawiści, że gdyby zamienić ją na pieniądze, z pewnością Naruto uzbierałby na powrót do Los Angeles.

- Nie – tym razem Uzumaki zmarszczył brwi, a słodki uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał groźnie na kuzyna Hinaty, który jednak niewiele sobie robił z tego subtelnego ostrzeżenia.

- Jeszcze nie masz dość? Sasuke teraz na pewno ci nie da spokoju? – tym razem głos zabrał Kiba.

Uzumaki zaśmiał się tylko cicho, dopiero teraz zauważając, że wciąż zaciska swoje dłonie na ramionach Uchihy, jednak nie zabrał ich stamtąd.

- Jestem jak feniks odradzający się z popiołów – mruknął wesoło, chociaż jego entuzjazm nieco zmalał, bo mimo iż Sasuke wciąż siedział nieruchomo z wściekłą miną, w jego oczach pojawił się jakiś nieodgadniony błysk.

- Wiesz, że... - Inuzuka już coś krzyknął, jednak nagle Uchiha podniósł rękę i wystarczył jeden gest by cały ich stolik zamarł w oczekiwaniu. Ba! Cała stołówka po prostu zastygła w niepewności. Wszyscy wytężali słuch, by móc cokolwiek usłyszeć, z bądź co bądź cichej konwersacji. Nikt nie odważył się podejść bliżej, niż na odległość metra. A naturalny hałas wywoływany przez innych, nie spragnionych sensacji uczniów, jeszcze bardziej utrudniał plotkarzom ich misję niesienia dobrej (zależy dla kogo) nowiny.

- Nasz Naruto z pewnością zrobi wszystko, by nie wrócić do Los Angeles, mam rację? – Sasuke wstał i odwrócił się do Uzumakiego przodem.

Jego złość zniknęła, jak ręką odjął. Zamiast niej, pojawiło się coś dużo gorszego.

- Raczej wszystko, by tam wrócić! – warknął, jakoś tracąc rezon.

W oczach Uchihy było coś takiego... w jego głosie... i gestach.

Zwyczajne, neutralne wręcz przekrzywienie głowy kryło w sobie coś niebezpiecznego. Jakąś zapowiedź strasznej przyszłości.

- Do poprawczaka?

Zapadła chwila ciężkiej, niemal duszącej ciszy. I chociaż niektórzy uczniowie zwątpili, całkowicie olewając przedstawienie, chociaż i tak w stołówce był prawdziwy harmider, Naruto wydawało się, że wszyscy usłyszeli te dwa słowa.

„Do poprawczaka"

- Skąd o tym wiesz?! – wydusił blondyn, będąc na tyle zszokowanym, że całkowicie stracił już swoją pewność siebie. To zadziwiające, jak po kilku słowach Uchihy odwaga Naruto pryska niczym mydlana bańka.

- Ciii... - oczy Sasuke błyszczały jak w gorączce. Cholera, to spojrzenie... Ale Naruto nie odwrócił wzroku. Nie w tym momencie. Uchiha powoli położył palec na jego ustach i w tym geście o dziwo nie było tej wrogości, nienawiści, tego dziwnego, odpychającego „czegoś". Była za to coś dużo bardziej niepokojącego. Niebezpieczny erotyzm.

Czy ktokolwiek go jeszcze zauważył?

Naruto nie zdążył się dobrze rozejrzeć, gdy rozległy się słowa, które przewidziała jakaś nieznana, mało używana część jego mózgu.

- Chyba nie chcesz, by wszyscy się dowiedzieli, dlaczego tam trafiłeś, prawda? Jak o mało nie zabiłeś swoich biednych kolegów. Jak w tak młodym wieku mogłeś zrobić coś tam makabrycznego?

Powiedział to głośno. Na tyle głośno, by sąsiednie stoliki odwróciły się i nawet niezainteresowani w końcu odzyskali chęć do oglądania tego wielkiego i wspaniałego show.

A Sasuke był tutaj wybornym aktorem. Aktorem i mistrzem zbrodni.

Naruto zmrużył oczy, które niebezpiecznie zaczęły go piec.

- Ty... - wciągnął ze świstem powietrze, starając się uspokoić.

Jak ten dupek mógł?! Jak mógł to powiedzieć! To miała być tajemnica! I... i to było coś na tyle osobistego, że teraz te wszystkie spojrzenia, które przewiercały Uzumakiego na wskroś, po prostu...

Czuł się tak, jak sześć lat temu, gdy tak dotkliwie pobił 'kumpli', przed trafieniem do poprawczaka. Wtedy ludzie też tak na niego patrzyli. Ze strachem, niepokojem, rodzącą się dopiero nienawiścią.

- Och, tak. Ja, właśnie ja... - dopiero po chwili zorientował się, że Sasuke do niego coś mówi. W jego czarnych oczach satysfakcja mieszała się z... z... rozbawieniem?

- Nie boisz się, że tobie mogę zrobić to samo? – wywarczał, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że miny kumpli bruneta były jeszcze lepsze niż zanim zaczął z nimi rozmawiać. Ale teraz to nie było ważne. Liczyła się odpowiedź Uchihy. Co powie? Coś równie krzywdzącego?

Niesprawiedliwego?

- Nie. – pochylił się nad blondynem, prawie czułym gestem odgarniając mu z ucha pasmo jasnych włosów. – Nie boję się ciebie – wyszeptał niskim, niesamowicie męskim głosem. Tak... Sasuke teraz mówił jak mężczyzna, który wie czego chce. Jak dojrzały człowiek.

- Masz zakaz zbliżania się do Hinaty – szarpnięcie, przerwało im tę jakże romantyczną chwilę. Naruto był zmuszony spojrzeć na wściekłego Hyuugę, który był tak wzburzony, że aż pojawiły mu się zmarszczki wokół oczu. Uzumaki po raz pierwszy w życiu widział aż takie bruzdy na twarzy. W przypływie jakiejś głupiej wesołości pomyślał, że może botoks zrobił coś niedobrego z twarzą Hyuugi i młody snowboardzista powinien jednak zmienić salon operacji plastycznych.

- Bo co mi zrobisz?!

- Zabiję cię! – syknął cicho Neij i już miał dodać coś jeszcze, gdy nagle Uchiha złapał go mocno za ramię, prawie że szarpiąc chłopakiem w swoją stronę.

- Zamknij się! – warknął na niego i dając znak do odwrotu reszcie swojej bandy, opuścił szybkim krokiem stołówkę.

Naruto stał, długo jeszcze wgapiając się w miejsce, w którym jeszcze kilka chwil temu stał Sasuke.

Zadziwiające było to, jak trudno - och, jak diabelnie trudno - było rozpracować tego cholernego drania.

Sasuke uśmiechnął się do siebie, patrząc jak ten debil strzela właśnie kolejnego kosza dla swojej drużyny. Trzeba przyznać, że był naprawdę dobry w te klocki, dokładniej w koszykówkę. I coraz bardziej intrygował Uchihe. To, jak podnosił się po każdym upadku, to jak był niezmordowany, to jak potrafił mu dogryźć.

Przypomniał sobie ich rozmowę na stołówce jeszcze sprzed tygodnia. Wszystkim zdradził tajemnice Uzumakiego. I wszyscy teraz nienawidzą go jeszcze bardziej niż na początku. A pomimo to na twarzy Naruto wciąż błąka się ten niezwykły uśmiech. Ze szczyptą przewrotnej radości, nutą słodkiej arogancji, a na deser pewnością siebie, która czasem, gdy Uchiha był wyjątkowo blisko, znikała.

- I tak uważam, że to jego wina!

Sasuke spojrzał ze zdziwieniem na Kibę, który mrużył wściekle oczy, patrząc na Uzumakiego. Na ustach bruneta pojawił się lekki uśmiech.

- Z rozwaleniem komórki Haruno? – przywołał dowcip, którego ofiarą Naruto padł zaledwie kilka dni temu. Zwyczajny sabotaż, mający na celu rozwścieczenie Sakury i zrzucenie całej winy na Uzumakiego, którego dziewczyna nienawidziła już całym sercem.

- Nie! – Inuzuka o dziwo się nie uśmiechnął. – mówię o tym sprzed tygodnia, co o mało nie wyleciał ze szkoły!

- Przecież wiesz, że to nie były jego narkotyki – mruknął Uchiha, przyglądając się, jak Naruto po raz kolejny trafia do kosza.

- Ale Hinata o mało ich nie wciągnęła! Co by było, gdyby się zaćpała na śmierć?

- Wali mnie to! – prychnął Sasuke, z niedowierzaniem patrząc na przyjaciela. Przez głowę przeszła mu zupełnie inna myśl.

Co by było, gdyby jednak szkolny diler się nie podłożył? Naprawdę, przez ich zagranie, jedynie cudem Naruto zdążył się oczyścić ze wszystkich zarzutów. Dobrze, że Sasuke jednak nie włożył mu prochów do plecaka. I blondyn był tylko przez przypadek zamieszany w handel dragami. Wszystko skończyło się jednak dobrze.

W końcu Uchiha nie jest aż takim sukinsynem, żeby zniszczyć komuś życie, zmiażdżyć kogoś tak, by się już nie podniósł.

- Dobrze, że Neij zabronił się im spotykać! Przecież ten debil by ją jeszcze zgwałcił.

- Jego nie interesuje Hyuuga. – Sasuke wziął dwa głębokie wdechy. Egzystencja wśród takich idiotów jest naprawdę ciężka. Podejrzewał, ze w poprzednim życiu musiał szczególnie czymś zawinić i rozzłościć tych na górze. Bo który dobry Bóg zesłabły go do takiego wariatkowa?

- Nie? To po co się do niej łasi?!

- To chyba ta krowa się do niego łasi.

- Coś ty powiedział?! – wszystkie głowy na sali sportowej zwróciły się w ich stronę. Sasuke jedynie dzięki refleksowi zdołał powstrzymać pięść Inuzuki.

- Kiba, nie moja wina, że Uzumaki już przedmuchał Hyuugę – powiedział na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli.

Na hali był również Neij. A Naruto zrobił przysłowiową 'rybkę', lekko uchylając usta i patrząc na Sasuke zaskoczony.

I było fajnie. I było w porządku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz