Dokładnie siedemnaście lat temu o godzinie piątej dwadzieścia siedem na świat przyszedł Naruto Uzumaki. Jego matka, Kushina rodziła go w bólach ponad szesnaście chyba najdłuższych godzin w jej życiu. Zaraz po porodzie lekarze zawiadomili ją o tym, że wystąpiły jakieś komplikacje. I właśnie wtedy Kushina zrozumiała, że dla swojego pierwszego, nowonarodzonego dziecka jest w stanie oddać życie, byleby tylko Naruto był zdrowy.
O godzinie piątej czterdzieści stwierdzono, że jej dziecku nic nie jest.
Tydzień później Naruto Uzumaki znalazł się w sierocińcu.
Od zawsze człowiek zadaje sobie pytanie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby dokonał innego wyboru. Czy byłby w życiu bardziej szczęśliwy? A może bardziej nieszczęśliwi? Niektórzy natomiast przez całe swoje życie zadręczają się wyrzutami sumienia. Doskonale wiedzą, że nie mogliby dokonać innego wyboru, że ich szczęście miałoby bardzo gorzki smak. Błędy przeszłości zaciskają się na sercu, nie dając wytchnienia. Widma dawnych czasów przychodzą, prześladują.
Kushina wiedziała, że to co zrobiła swojemu synowi jest straszne. Ona jest straszna, była potworem a nie matką.
Popełniła wielki błąd... Błąd? Raczej zbrodnię, której nie można było zapomnieć, ani się od niej uwolnić, a już na pewno nie wybaczyć. Jednak los dał jej drugą szansę. Odzyskała syna, którego dawno temu porzuciła.
Miała szansę odkupić swoje winy. Wierzyła, modliła się do Boga o to, by jej dziecko wybaczyło wyrodnej matce. Mogła oczyścić swoje sumienie, odkupić przeszłość i wszystko byłoby naprawdę cudowne, gdyby nie słowa Mikoto Uchihy, które wciąż dźwięczały jej w umyśle, o których nie mogła zapomnieć.
„Przyprowadziłaś go tutaj, by zapełnić pustkę po Minato"
Przerażała ją myśl, że w słowach jej przyjaciółki czuła prawdę. Ta kobieta znała ją jak nikt inny i jako jedyna wiedziała, jaką historię skrywa Kushina, jak bardzo kobieta jest nieszczęśliwa i jak tęskni za miłością swojego życia.
Ale Naruto był jej synem – nie osobą, która może jej zastąpić Minato. Był jej synem i właśnie tak miała o nim myśleć, za to miała go kochać.
To nie kopia Minato. To inny człowiek, lepszy człowiek.
Naruto z prawdziwym entuzjazmem sfrunął ze schodów i od razu skierował się do kuchni, gdzie czekało już na niego ciepłe, smaczne śniadanie.
Za kilka minut z pewnością zadzwoni do niego Iruka z urodzinowymi życzeniami, jego kumple z poprawczaka przy dobrych wiatrach, może tez przyślą mu jakiegoś e-maila, no i matka powinna mu złożyć gratulacje z okazji ukończenia siedemnastego roku życia.
Szczerze powiedziawszy na więcej nie liczył.
Ale...
No właśnie owe 'ale' miało go utwierdzić w przekonaniu, że mało jeszcze widział na tym świecie, a dzisiejszy dzień, wprost pęcznieje od niespodzianek, wielkich, nabrzmiałych i jakże twardych niespodzianek...
Zacznijmy jednak od początku.
Na dzień dobry, gdy tylko przekroczył próg kuchni, przywitały go w karkołomnym uśmiechu twarze wstrętnego ojczyma i dziwnej siostry. Młodszy brat najwyraźniej odpuścił sobie maskaradę, siedząc za stołem i z obrażoną miną jedząc najprawdopodobniej owsiankę. Naruto wywnioskował to z części kleiku na policzkach i ubraniach małego potwora. Kushina stała obok swojej rodziny, patrząc na nich spod byka. Było to z pewnością ostrzeżenie – mieli być dla Naruto mili.
- Jesteś już? – Gdy tylko rudowłosa kobieta zauważyła Uzumakiego w kuchni, od razu się rozpromieniła. – Wszystkiego najlepszego, synku! – Naruto zrobił tylko wielkie oczy na słowo 'synku' i dopiero po chwili zorientował się, że znajduje się w objęciach swojej matki. I jak na nieszczęście, zaraz po reprymendzie Kushiny, przestrzeń osobistą blondyna została naruszona przez ukochanego ojczyma oraz głupią siostrę. Najmłodszy członek ich szczęśliwej familii nie kwapił się, ze składaniem życzeń Uzumakiemu. Zamiast tego rzucił w biednego blondyna swoją owsianką. Naruto w tym właśnie momencie był wdzięczny, że horror, mała Apokalipsa, z którą był zmuszony egzystować, nie posiadała jednak dobrego cela, spektakularnie pudłując.
Zaraz po tym niewinnym incydencie rozpętała się mała kłótnia rodzinna. Matka krzyczała na najmłodszego mężczyznę w domu a ojczym z zacięciem bronił swojego syna. Jego zakompleksiona siostra natomiast, podjadała jakieś czekoladowe ciastka, mając wszystko w głębokim poważaniu. Czy mu się tylko zdawało, czy rzeczywiście od przyjazdu Uzumakiego do zimowego miasteczka, nastolatka nabrała trochę ciałka, wyposażając się w oponkę na brzuchu i dodatkowe amortyzatory z tłuszczyku na udach? Naruto nie wiedział.
W między czasie sprawca całego zamieszania tudzież, rodzinnej awantury najzwyklej w świecie się rozpłakał .
A Naruto na zakończenie pierwszej niespodzianki dzisiejszego dnia dostał ubity kubek od przyrodniej siostry , na dnie którego czarna czaszka otoczona była w litery, układające się w następujące słowo – 'Wal się'. Młodszy, rozwydrzony brat podarował mu laurkę upaćkaną zielonymi glutami, owsianką i jeszcze jakimiś innymi, szkodliwymi środkami chemicznymi.
Na laurce znajdował się tyranozaur, zjadający właśnie jakiegoś nieszczęśnika.
I czemu Naruto nie dziwił fakt, że owy nieszczęśnik miał niebieskie oczy, blond włosy i blizny na policzkach? Krople krwi z odgryzionej ręki, albo nogi, albo czegoś jeszcze innego spadałby na uśmiechniętą, szczęśliwą rodzinkę w składzie małego gnoja, jego nie lepszej siostry, tyranicznego ojca oraz Kushiny. Naruto przeraziła myśl, że ten obrazek ma w sobie 'to' coś. Zupełnie jak jego karykatura Uchihy, którą niedawno narysował.
Ostatnim prezentem jaki dostał, była pomarańczowa kurtka zimowa, która wyglądała na naprawdę drogą i wypasioną. Do kompletu były spodnie z nieprzemakalnej membrany, idealnie nadające się na snowboard.
No. Ten prezent się akurat naszemu blond przystojniakowi spodobał.
I Naruto pomyślał sobie, że pierwsza niespodzianka nie jest taka najgorsza. Bez wątpliwości zostawało jednak to, że najlepszy prezent dzisiejszego wieczoru sprawi mu ten snobistyczny dupek.
Uzumaki w wyśmienitym humorze opuścił swoje nieprzyjazne gniazdko rodzinne i skierował się do szkoły.
Sasuke dzisiejszego dnia wyjątkowo nie mógł skupić się na porannym treningu. Snowboardowy mistrz dziękował w duchu, że wielki trener Kakashi był czymś cholernie zajęty i prawie w ogóle nie zwracał na swoich podopiecznych uwagi. Uchiha, więc mógł pozwolić sobie na luźniejsze zjazdy.
Naprawdę, po raz pierwszy od dawna jeździł nie po to, by stawać się jeszcze lepszym, by zadziwić wszystkich i poetycko mówiąc przeskoczyć swój cień. Jeździł dla samej przyjemności jeżdżenia, tak po prostu, tak zwyczajnie.
I nawet nie spostrzegł, gdy jego trening dobiegł końca, a on znalazł się pod prysznicem, przyjemnie zmęczony, zdrowo wyczerpany. Ciepła woda spływała po jego idealnie wyrzeźbionym, bladym, cholernie seksownym ciele i ścieżką zagłębiała się w jeszcze lepsze rejony, znajdujące się pod cenzurą wścibskich spojrzeń, zwłaszcza kobiecych.
W tym właśnie słodkim momencie odprężenia Sasuke pomyślał o Naruto. Zaczął się zastanawiać, jak wyglądało życie Uzumakiego zanim tutaj przyjechał.
Chłopak powiedział mu kilka tygodni temu, wtedy na stołówce, że wolałby wrócić do poprawczaka. Z pewnością tęsknił za Los Angeles.
Sasuke uśmiechnął się lekko, rozmasowując dłońmi mięśnie zesztywniałego karku. Przez głowę przeszła mu naprawdę głupia, naprawdę dziwna myśl – „Ciekawe jak ten kalifornijski blond-kretyn masuje?' I z przerażeniem stwierdził, że chciałby to sprawdzić.
Odchylił głowę, przymykając oczy. Pozwolił, by ciepła, przyjemnie kojąca woda dotknęła jego twarzy, skutecznie odpędzając niebezpieczne myśli. Sasuke nie wiedział jednak, że takie myśli są jak bumerang. Ale już wkrótce miał się o tym przekonać. Doprawdy, rozbudowana wyobraźnia jest naprawdę niebezpieczną bronią.
Naruto z pewnością tęsknił za Los Angeles – za przyjaciółmi, klimatem, może nawet i za dziewczyną. Przede wszystkim tęsknił jednak za swoją pasją.
Mistrz zimowego szaleństwa nigdy nie surfował, nie miał pod pachą dziwnej, wielkiej deski i nie wbiegał do morza w porze malowniczego zachodu słońca. Nigdy również nie łapał fal. A w końcu najważniejsze – nigdy przenigdy jeszcze nie był w oceanie, morzu, czy jakimś innym części wielkiej, ziemskiej hydrosfery.
Czy wszechogarniająca woda mogła być lepsza niż wszechogarniający śnieg?
Sasuke uśmiechnął się niebezpiecznie, jeszcze nie wiedząc, że igra z ogniem. Gdzie znajdował sie owy ogień? Proszę się nie martwić, zagadka już wkrótce zostanie rozwiązana.
Kalifornijski przybłęda, Naruto Uzumaki był matołem, podstępnym kretynem i godnym Sasuke przeciwnikiem. Miał chłopak krzepę, cięty język i zły charakterek, ale jedno trzeba było mu przyznać.
Naruto był cholernie przystojny.
Sasuke zawsze miał słabość do blondynek, jednak Uzumaki miał w sobie ten rodzaj magnetyzmu, że nawet heteroseksualny ogier musiał przyznać, że lubił na niego patrzeć. A nawet więcej moi drodzy, czasami po prostu nie mógł oderwać od niego wzroku.
Kalifornijska uroda – złota skóra, lśniąca w promieniach tutejszego, surowego słońca, niebieskie, nie błękitne, a cholernie niebieskie oczy były czymś niesamowitym, hipnotyzującym. Blond włosy ekstra dodatkiem, który jeszcze bardziej dopełniał obraz przystojnego kretyna. Cienkie blizny na policzkach natomiast dodawały pikanterii.
Och, tak, Naruto był niegrzecznym chłopcem w stu procentach, który na pewno kocha niegrzeczne zabawy.
Sasuke nawet nie zarejestrował, kiedy oblizał swoje wargi. Szum wody stłumił ciche pomruki zadowolenia.
Sasuke lubił swoją wyobraźnię, która zaczęła podsuwać mu coraz śmielsze obrazki, a niebezpieczny ogień w jego ciele rósł i rósł.
Naruto w swoim naturalnym środowisku, na wolności. Naruto w akcji. Dokładniej – łapiąc fale na Oceanie Spokojnym.
Czy ciało tego kretyna była tak samo cholernie seksowne jak i buźka?
Pomimo tego, że blondyn mieszkał juz prawie miesiąc w zimowym miasteczku, Sasuke jeszcze nigdy nie widział go przebierającego się na wf. Zawsze bluzy z kapturem odgradzały go od podziwiania ciała tego kretyna.
A Sasuke był pewien, że było, co podziwiać.
Wyobraźnia podsunęła mu prawie, że pornograficzny obrazek.
Uzumaki stał na brzegu morza ze swoją deską surfingową.
Pff! Co tam deska?!
To ciało... Pozbawione zbędnych części garderoby, w samych, kolorowych spodenkach do pływania. Lśniące w ciepłym blasku słońca, którego mocne promienie toczyły prywatną grę na powierzchni jasnych kosmyków włosów Uzumakiego. Niebieskie oczy pochłaniały bezmiar oceanu.
I ten moment.
Naruto wbiega do wody. Krystaliczne krople zatrzymują się na jego opalonym ciele, mięśnie pracują pod złocistą skórą. Kaloryfer na brzuchu, od którego widoku Sasuke momentalnie robiło się cieplej. Z pewnością w zimowy wieczór rozgrzałby go lepiej, niż niejeden stacjonarny grzejnik z metalu, czy stali nierdzewnej.
Ręka pana Uchihy, kierowana własną świadomością dotknęła brzucha bruneta, by po chwili zsunąć sie nieco w dół, w równie twarde miejsce, co te kaloryfery naszych przystojniaków.
Och...
Ciekawe jakie kokosy skrywa Naruto za tymi swoimi kolorowymi spodenkami do pływania.
Kiedy ręka pana Uchihy, ta mająca własną świadomość, zacisnęła się na bananie swojego właściciela, Sasuke otworzył oczy.
Plaża, ocean i jasnowłose ciacho z idealnym ciałem zniknęło, rozpłynęło się na powierzchni surowych, prawie jasnych kafelek prysznicowych.
Dopiero wtedy nasza sportowa gwiazda zorientowała się, co jest grane.
Ręka straciła własną świadomość i przestała już trzymać świeczkę Uchihy.
Ach, po pierwsze chyba świecę. Świeczkę to może mieć jego brat w gaciach. A po drugie, świeca Sasuke była zapalona i to właśnie stamtąd wydobywał się płomień gorący i niefortunnie ograbiony ze swojej namiętności.
Uchiha swoją zdębiała jaźnią, patrzył na swoją drugą, zesztywniałą tym razem jaźń.
Powoli, kroczek po kroczku wszystko zaczęło do niego docierać.
- No opadaj, cholera! – Syknął na swojego potwora, który prężył się przed nim w całej, wielkiej okazałości.
Jego druga ręka, ta bardziej racjonalna sięgnęła odkręciła zimną wodę.
A świeca pana Uchihy momentalnie zgasła.
No i masz ci jeżdżenie dla samej przyjemności jeżdżenia. Doszłoby jeszcze do tego, że zacząłby sobie obciągać, myśląc o Uzumaki.
Uzumakim w akcji...
Teraz już z zawrotną szybkością odpędził zbędne, niebezpieczne myśli, które i tym razem zapaliłyby płomień.
Gdy zorientował się, że jego prysznic trwa dłużej niż zazwyczaj, postanowił nie przedłużać, przez karcenie swojej wybujałej wyobraźni i wziął się za pucowanie swojego równie cholernie seksownego, idealnego ciała.
Przez te dziwne myśli prawie zapomniał, że nienawidzi Naruto. A dzisiaj organizuje mu przyjęcie urodzinowe. Popadając ze skrajności w skrajność, miał nadzieję, że jednak jego prezent spodoba się naszemu kalifornijskiemu przystojniakowi.
Z niebezpiecznym uśmiechem – tym razem niebezpiecznym dla otoczenia – udał sie do szkoły.
Naruto siedział właśnie na auli, gdzie Tsunade - znana wszystkim doskonale - dyrektorka ich placówki edukacyjnej prowadziła właśnie wykład o systemie politycznym w USA. Był to niezwykle porywający, niezwykle ciekawy przedmiot o tym, że Ameryka jest mega mocarstwem, a żyjący w niej ludzie mają sie najlepiej na świecie. Naruto jednak miał umiejętność przenikliwego patrzenia na wiele spraw, no i czytania między wierszami. Jego wnioski po kolejnych godzinach słuchania wykładów Tsunade były następujące: Ameryka jest super-hiper-państwem, które zostanie wykończone przez kryzys, gwiazdy Hollywood uciekną do Bollywood, a pozostałe społeczeństwo będzie grube, brzydkie i nieszczęśliwe.
Uzumaki westchnął ciężko, patrząc na niższe rzędy. Z tej perspektywy nie miał dojścia do dekoltu Sakury, siedzącej kilka rzędów niżej. Dziewczyna z każdym kolejnym dniem przechodziła samą siebie pod względem doboru strojów i Naruto był pewny, że na dzisiejszą imprezę założy coś ekstra.
Postanowił, że w swoje urodziny ją poderwie. I żadna sportowa gwiazdka w postaci zadufanego, egoistycznego i złośliwego dupka mu w tym nie przeszkodzi.
Błogi uśmiech wpłynął na jego usta.
Sakura jeszcze będzie jego, a on pokaże Uchiha kto tu rządzi.
Będąc w krainie marzeń o przejmowaniu piekielnego królestwa tego cholernego drania, nawet nie zauważył, że na jego kolanach wylądowała idealnie biała, równo złożona na pół kartka papieru. Dopiero po kilku długich minutach, gdy już zapędził się myślami zdecydowanie za daleko, postanowił sięgnąć po skrawek spoczywający na jego kolanach.
Bądź co bądź, wizja wrzucenia Sasuke Uchiha do więzienia pod wspaniałym, wyimaginowanym pałacem należącym do Naruto, była wspaniałym pomysłem, jednak gdy tylko wyobraził sobie Uchihe w kajdanach, półnagiego i...
Nie.
Pokiwał energicznie głową, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak podobne myśli dzisiejszego poranka miał na jego temat Książę Piekielny. Z pewnością było to spowodowane rosnącym napięcie.
Och, tak.
Stres, niecierpliwość, ekscytacja i te sprawy.
W końcu za niedługą każdy z nich ma pokazać swoją prawdziwą siłę. Na co naprawdę go stać.
Naruto z szelmowskim uśmieszkiem rozchylił brzegi białej kartki papieru, a jego radosny uśmiech przeniósł się na twarz kogoś innego.
„Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie".
Tuż za biednym, nieświadomym Uzumakim, siedział Książę Piekielny we własnej osobie. Seksowny brunet przejął zawadiacki uśmiech naszego blond rodzynka, naturalnie.
Coś to strasznie tu nabrało tempa hmm
OdpowiedzUsuń