sobota, 16 października 2010

Bom Bom! 18

 Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w zimnym królestwie mieszkała pewna piękna, dobra królewna. Królewna miała dużo przyjaciół, kochających rodziców i jedno wielkie marzenie – chciała, by jej książę z bajki ją pokochał. Chciała, by pokochał jej duże, błyszczące czoło, trochę nieświeży oddech, kilka pryszczy wyskakujących zawsze przed okresem, rozstępy na pośladkach i pewne dwie blizny tak pieczołowicie chronione, będące jej wielką tajemnicą.

Księżniczka chciała, by kiedyś ich pierwszy pocałunek roztopił lodowate serce księcia i – jak to bywa we wszystkich bajkach – żyli długo i szczęśliwie w pięknym, wspaniałym pałacu księcia rządząc mądrze i sprawiedliwie śnieżną krainą.

Księżniczka była jednak sprytną osobą i wiedziała, że dobre zakończenie nie jest możliwe bez pokonania potwora.

Ale kim był potwór?

sobota, 9 października 2010

Bom Bom! 17

 Naruto stał właśnie zupełnie golusieńki, jak go natura stworzyła przed pewnym nieziemsko przystojnym facetem. Wiedział, że cholernie się owemu przystojnemu facetowi podoba. Odgadł to z obezwładniającego uśmiechu swojego obserwatora, błysku w jego magnetycznym spojrzeniu i... Brakowało jeszcze, by mały przyjaciel owego niesamowicie seksownego obserwatora spojrzał na Naruto swoim wszystko widzącym okiem, niczym oko Saurona z Władcy Pierścieni. Szczerze powiedziawszy, to czerwone epicentrum można było otworzyć w bardzo prosty sposób – za pomocą ręki Naruto, ale...

No, bądźmy poważni, przecież Uzumaki nie będzie sobie odkapturzał swojego wielkiego mistrza wschodnich sztuk walki, patrząc na samego siebie.

Tak, dokładnie.

Naruto stał właśnie przed lustrem i podziwiał owego przystojnego, młodego mężczyznę jakiego miał przed sobą. Och, a jak się już zdążyliście domyśleć, naprawdę było wiele do podziwiania.

niedziela, 3 października 2010

Bom Bom! 16

 Naruto kiedyś, dawno temu, gdy był jeszcze małym szczylem, miał jedno marzenie. Znaczy...Nie inaczej. Naruto kiedy był dzieckiem miał dużo marzeń. Tych naprawdę żałosnych, ckliwych marzeń zarezerwowanych tylko dla sierot.

Oczywiście zawsze chciał mieć rodzinę. Szczęśliwą, radosną oraz kochającą rodzinę, która przyjechałaby do sierocińca wielką, białą limuzyną, wszem i wobec oświadczając, że Naruto jest ich zaginionym synem. Wszyscy by mu wtedy zazdrościli, zważywszy dodatkowo na fakt, że jego nowa rodzina jest drużyną A, która ratuje świat przed złem. I mały Uzumaki również zostałby super bohaterem. I już nigdy nie byłby samotny. Zamiast tego zacząłby chodzić ze szczęściem pod pachą.

Czyż to nie urocze? Doprawdy, rozkoszne.

Naruto miał jeszcze inne marzenie. Dużo bardziej realistyczne, dużo bardziej okrutne.