Naruto stał właśnie zupełnie golusieńki, jak go natura stworzyła przed pewnym nieziemsko przystojnym facetem. Wiedział, że cholernie się owemu przystojnemu facetowi podoba. Odgadł to z obezwładniającego uśmiechu swojego obserwatora, błysku w jego magnetycznym spojrzeniu i... Brakowało jeszcze, by mały przyjaciel owego niesamowicie seksownego obserwatora spojrzał na Naruto swoim wszystko widzącym okiem, niczym oko Saurona z Władcy Pierścieni. Szczerze powiedziawszy, to czerwone epicentrum można było otworzyć w bardzo prosty sposób – za pomocą ręki Naruto, ale...
No, bądźmy poważni, przecież Uzumaki nie będzie sobie odkapturzał swojego wielkiego mistrza wschodnich sztuk walki, patrząc na samego siebie.
Tak, dokładnie.
Naruto stał właśnie przed lustrem i podziwiał owego przystojnego, młodego mężczyznę jakiego miał przed sobą. Och, a jak się już zdążyliście domyśleć, naprawdę było wiele do podziwiania.
Chłopak zarzucił czupryną, by po chwili przeczesać również i palcami swoje miękkie, pachnące kosmyki wspaniałych włosów. I chociaż Naruto nie zaliczał się do żadnych pedziów, tudzież lalusiów, trzeba przyznać, że miał wielką słabość do swojej jasnej jak słońce czupryny. Bądźmy szczerzy, no kto by nie miał, widząc Apolla w ludzkiej postaci?
- Uchiha! – groźba wypowiedziana do swojego odbicia była zaledwie przedsmakiem tego, co czeka naszą biedną gwiazdę snowboardingu w potyczce z genialnym surferem kalifornijskich plaż. – Tego wieczoru rozpalę każdą część twojego... - I w tym momencie zrobił zupełnie niezamierzoną przerwę. Chciał do swojej wypowiedzi wstawić jakiś ładny epitet, który opisywałby Uchihe, jednak zdał sobie właśnie sprawę z tego, że słowa 'twarde', 'umięśnione', a już na pewno 'seksowne' ciało nie mogą być użyte. W końcu ma ośmieszyć Uchihe a nie stworzyć kolejny z jego fanclubów, w którego skład wchodziłby on, jego młodszy brat i zakompleksiona siostra przyrodnia.
Dlatego właśnie w takich sytuacjach mówi się, że kłamstwo jest najlepszym rozwiązaniem.
- Tego wieczoru rozpalę każdą część twojego bladego, chuderlawego, żałosnego ciała.
I patrząc ostatni raz na swoje posągowe wręcz, kształty, w końcu musiał się ubrać.
Cóż, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, nieprawdaż?
Ta uwaga tyczyła się oczywiście górskich snobów, zamieszkujących tutejsze, zmrożone tereny.
Po krótkiej chwili Naruto stał już przed lustrem, prezentując się temu przystojniakowi w kompletnym ubiorze. Gratis miał wielki, szeroki uśmiech przyklejony do twarzy. Magnetyczny błysk w oku to już podstawa.
Imprezę czas zacząć.
I w myśl za tym, Uzumaki na do widzenia zgarnął jeszcze kilka swoich rekwizytów.
Dobry aktor nie potrzebuje ich wiele, nawet z niczego potrafi stworzyć świetne show. A nie zapominajmy przecież o tym, że przedstawienie naszego uroczego blondyna będzie przecież na najwyższym poziomie.
Schodząc na dół, postanowił zahaczyć jeszcze o łazienkę, gdzie ostatecznie dopracował swoją szatę wizualną, dodatkowo tworząc jeszcze arcydzieło mające silnie oddziaływać na zmysł węchu
Ach, te feromony.
Ostatni raz puścił oko do tego przystojniaka, znajdującego się po drugiej stronie lustra.
Majstersztyk.
Całkowicie i w stu procentach gotowy na wieczór swojego życia, skierował się na dół.
Te oczy, ten wzrok. Czysta furia, nienawiść, niemal zwierzęcy głód.
Naruto czuł go na sobie. Spojrzenie pełne wściekłości, chcące krwi – jego krwi. Blondyn przełknął ślinę, wiedząc, że TO jest tuż za nim. Dopadnie go, pochłonie, rozszarpie i zabije.
Te oczy, ten wzrok.
I głośny, świszczący oddech na jego karku.
Śnieg? Teraz był niczym piasek, niewystarczająco zimny dla TEGO. Chłód przeszył Naruto aż do kości.
Niespełnione marzenia, niespełnione pragnienia.
Te słowa brzmiały jak jęk. Jęk kogoś, kogo ONA już dopadła.
Teraz kolej na Naruto.
Kaskada kobiecych włosów zawirowała w powietrzu. Przerażony Uzumaki był niemal pewny, że zaraz owiną się one wokół jego delikatnej szyi i będzie jak w najgorszym horrorze. Umrze w najgorszych męczarniach, patrząc w oczy tej diabolicznej zjawy.
- Zemszczę się – niewyraźny, zachrypnięty – nie, nie zachrypnięty, a zdarty od krzyku – głos.
Naruto aż pisnął.
Sasuke westchnął, patrząc, jak dwie kelnerki noszą tace z przekąskami, ustawiając je na długim stole.
Ojciec i matka nie komplikowali życia Sasuke jakimiś bzdurnymi zakazami. Tradycją było, że w luksusowym pensjonacie Uchihów, gwiazda snowboardu urządza cykliczne przyjęcia. Czasami zdarzały się dwa, czasami trzy w ciągu sezonu zimowego. Na więcej, młody Uchiha nie mógł sobie pozwolić.
Imprezy wiązały się z szaleństwem, szaleństwa ze zniszczeniami, zniszczenia z kosztami. A nad tym wszystkim stał groźny Fugaku Uchiha, łypiący na wszystko nieprzychylnym, złym okiem. Dla niego kariera Sasuke stanowiła priorytet, imprezy były jedynie małą nagrodą - nawet ktoś pokroju Fugaku wiedział, że sportowiec musi się odstresować.
Życie każdej sportowej gwiazdy wiązało się z wyrzeczeniami, a co dopiero życie największej nadziei Ameryki. Sasuke jednak nie narzekał na brak imprezowego trybu życia. Z racji tego, że nie był zwierzęciem stadnym, ani też specjalnie towarzyskim człowiekiem, swoją obecnością zaszczycał jedynie te najlepsze balangi. Elita dla elity.
Jednak niestety jak to bywa w życiu Sasuke, za naszym przystojniakiem grasowały watahy wygłodniałych fanek, które w czasie takich imprez musiały zadowalać się widokiem zza okna. Lecz i one, i mieszkańcy zimowego miasteczka, jak i reszta pospolitego, nie nieznaczącego świata wiedziała, że Sasuke jest gatunkiem wymarłym, albo też inaczej – niezwykle rzadkim gatunkiem, którego przedstawiciele rodzą się raz na sto lat. Geniuszek, który, chcąc nie chcąc, musi znajdować się pod ścisłą ochroną.
Właśnie! Sasuke znajdował się pod ochroną, jednak był ktoś - inne zwierze można by rzec, które o tym nie wiedziało.
Paradoks polegał natomiast na tym, że chociaż Sasuke nienawidził tego zwierzęcia, (uważał, że jest to skretyniały orangutan, z mózgiem nie przekraczającym wagi sarnich odchodów), to jednak nie mógł przestać o nim myśleć. A co najważniejsze – nie mógł go ani zlekceważyć, ani zignorować.
Naruto Uzumaki był jedynym drapieżnikiem, który mógłby w jakiś sposób zagrozić takiemu tygrysowi, jakim był Uchiha. Blondyn był jednocześnie jedynym drapieżnikiem tak niebezpiecznym, tak nieprzewidywalnym, tak dzikim, że to aż podniecało. Sasuke uśmiechnął się do siebie.
Czy Naruto był pod ochroną, tak jak on?
Nie, oczywiście, że nie.
Naruto był zwierzęciem – pamiętajmy, że drapieżnikiem – którego wszyscy chcieli ustrzelić. Jednak nikomu się to dotąd nie udało, trzeba subtelnie zauważyć.
Trzeba też przyznać, że Uzumaki był zjawiskiem niezwykłym.
Niektórzy nazwaliby go dziwadłem, inni karaluchem, który potrafi przetrwać w każdych warunkach, jeszcze inni widzieliby blondyna jako małego pancernika, którego ochrony nic nie jest w stanie zniszczyć. Czy aby na pewno? Sasuke miał nieziemską ochotę to sprawdzić.
Ale wróćmy do tematu.
Dla Uchiha kim był Naruto? Jakiego rodzaju drapieżnikiem?
Brunet spojrzał na ścianę jadalni. Niewielki smok ukrywał się w kącie, stanowił symbol dalekiej ojczyzny, utraconego dziedzictwa. Jego rodzina posiadała azjatyckie korzenie, jednak on nie wiedział praktycznie nic o kraju swoich przodków. Jedyna wiedza, jaką posiadał o chińskiej mitologii opierała się na tym niewielkim malowidle.
Wschodnie smoki odpowiedzialne są za żywioł wody. To zachodnie, wielkie gady mogą zionąć ogniem.
I Sasuke wiedział, że Naruto jest potworem wiejącym ogniem.
Potworem...?
Z zamyślenia wyrwało go niepewne szturchanie. Odwrócił się wiec, do młodej sprzątaczki. Niedawno zatrudnionej, czyli nie znającej panujących tutaj praw.
- Dostawa dla... - zaczęła, krzywiąc się nieznacznie. Sasuke już wiedział, jaka dostawa przyjechała.
- Dla Orochimaru – stwierdził, uśmiechając się przy tym lekko. – Odbierz ją i zostaw w moim pokoju.
Dziewczyna, gdy usłyszała polecenie, zbladła.
- Nie! – pisnęła, wyraźnie przerażona. – Brzydzę się tego! – dodała po chwili.
- Przecież wszystko jest zapakowane, prawda? – Sasuke miał niespotykane, niezdrowe wręcz pokłady cierpliwości. Aż miło popatrzeć.
- Ale... to jest bestialstwo! Tak nie wolno!
I bom bom.
Żyłka na jasnym, gładkim czole uwydatniła się. Brwi zmarszczyły się w gniewie, a oczy błysnęły złowrogo, oj bardzo złowrogo. Czerwone, seksowne, męskie usta zacisnęły się w cienką linię.
Było źle.
Młoda sprzątaczka nie wiedziała, że jeśli chodzi o Orochimaru, robotę trzeba wykonywać bezbłędnie.
A przecież dostarczenie małej paczki do jego pokoju nie jest misją niewykonalną!
Sasuke był człowiekiem, który nie przyjmował odmowy.
- W przeciągu piętnastu minut masz odebrać przesyłkę i zanieść ją do mnie, czy to jasne?
Ojciec nauczył go władzy nad innymi. W tajemnicy pokazał mu, jak patrzeć na ludzi, by się bali, jak mówić, by zachowywali się jak marionetki. A przede wszystkim nauczył go, jak nimi pogardzać.
- Przepraszam – mruknęła sprzątaczka ze łzami w oczach, po czym szybko odeszła.
Kiedy Sasuke znów spojrzał na niewielki obrazek smoka, zdał sobie sprawę, że w pewnym stopniu Naruto i Orochimaru są do siebie podobni.
- Zemścisz się? – Uzumaki musiał się upewnić, zanim nie skończy w ramionach tego strasznego widma.
- Ty idziesz na imprezę Sasuke. Ja nie, to niesprawiedliwe.
Te oczy, ten wzrok.
A jednak życie nie jest horrorem. Przynajmniej w tych nielicznych, jakże słodkich momentach niezbyt sympatycznej acz zabawnej egzystencji Naruto.
- Jak chcesz, to dam Sasuke buzi od ciebie... Chcesz? – Uzumaki wyszczerzył się do swojej małej, diabolicznej siostry tym swoim firmowym, obezwładniającym uśmiechem. Jej podkrążone od płaczu oczy wyrażały nienawiść tak czystą, jaka mogła być tylko woda w górskim, dziewiczym potoku. A nawiasem mówiąc potarganych, rudych włosów mogła jej pozazdrościć niejedna gwiazda horroru.
Zakompleksiona nastolatka przygryzła ze zdenerwowaniem wargę.
Och, czyżby naprawdę wierzyła w to, że Naruto byłby w stanie pocałować tego snoba?
Ciekawe, co by powiedziała, gdyby poznała słodką tajemnicę naszych chłopców, z pierwszego dnia Naruto spędzonego w miasteczku?
- Nie zrobiłbyś tego! – poczerwieniała obficie i biedny Uzumaki już sam nie wiedział, co jest bardziej ogniste, czy rude włosy, czy rumieniec na twarzy.
Jednak było pewne. Dziewczyna aż płonęła z nienawiści do Naruto. A chłopak widząc jej reakcję uśmiechnął się z nieskrywaną satysfakcją.
- Czy bym tego nie zrobił? Tego nie wiesz... I najprawdopodobniej dzisiejszego wieczoru się już nie dowiesz.
Oczy jego ukochanej siostry wyszły właśnie na wierzch, jak balony Sakury.
Ostatnia próba ataku, lub obrony, jak kto woli.
- Sasuke nigdy by nie pocałował chłopaka! – pisnęła.
Z przykrością informujemy, że dzisiejszego wieczoru nie można się spodziewać . Zwłaszcza jeśli chodzi o głupią, zakompleksioną siostrę Naruto.
O tak, dziewczyna będzie kwiczała jak prosie, gdy Uzumaki wyczaruje jutro małe, słodkie kłamstewko na domniemany temat jej i Uchihy.
Z błogim uśmiechem wyobraził sobie, jak będzie mógł nią manipulować.
Ale Naruto w końcu wrócił do rzeczywistości i jakby dopiero teraz dotarł do niego sens słów dziewczyny. Zmarszczył brwi w poirytowaniu.
- Ciebie też by nie pocałował.
Nawet nie wiesz, jak boskie potrafią być usta tego dupka. I nigdy się nie przekonasz – pomyślał, jednak nie wypowiedział tego głośno. Nie miał odwagi, nawet przed samym sobą w pełni zaakceptować tego, co właśnie nasunęło mu się na myśl.
Głupia wyobraźnia!
A teraz gwóźdź programu! Gwóźdź, który jednocześnie, droga publiczności, zaprowadzi nas do czyjejś trumny...
- Sasuke nigdy nie pocałowałby takiego brzydala, jak ty! – powiedziała mała, zakompleksiona siostra.
A Naruto zmrużył oczy na te słowa.
Jeśli tonący brzytwy się chwyta, to Uzumaki musiał współczuć swojej małej, głupiej, siostrzyczce. Jego brzytwa przez lata doświadczenia stała się wyjątkowo ostrym, wyjątkowo niebezpiecznym narzędziem.
Nawiązując do przyszłości, oj tak, do gwoździ w trumnie między innymi również – nie baw się ogniem bo się poparzysz.
Pamiętacie, że siostra przyrodnia Uzumakiego miała ogniste włosy i ogniste lico.
Ogień nie jest najprzyjaźniejszym żywiołem.
Niemniej Naruto uwielbiał z nim igrać.
- Brzydala? – zaśmiał się donośnie, trochę teatralnie, trochę diabolicznie a trochę radośnie, zwyczajnie. – To nie ja jestem tutaj pucołowatą ropuchą, która czerwieni się jak...
Naruto był zawiedziony, że już po jednym ciosie nastolatka padła.
A raczej inaczej - uciekła, zanim Naruto ją dobił.
No cóż. Odkuje się na kimś innym.
Elito! Naruto Uzumaki rusza do boju.
Krótko zakomunikował matce o swoim wyjściu i zamaszyście otworzył drzwi wejściowe ich przytulnego, rodzinnego domu.
Uderzyło w niego zimne, górskie powietrze, które po raz pierwszy mu się spodobało.
Studziło...
I skąd biedny Naruto mógł wiedzieć, że gdy tutaj wróci, do tego przytulnego, rodzinnego domu rozpęta się piekło?
Z jednego płomienia, wskoczy w drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz