Naruto zaśmiał się cicho.
Kiedy tak patrzył na rozwścieczonego Sasuke, coraz bardziej utwierdzał się w iście budującym przekonaniu, że wygrał. Wprawdzie dopiero pierwszą rundę... albo drugą, jeśli tak na to patrzeć. Każda wygrana buduje.
A życie stawało się jeszcze piękniejsze, gdy uświadomił sobie, że jest dwa zero.
Och, tak!
Był władcą wszechświata nawet, jeśli wszechświat jeszcze o tym nie wiedział.
Dwa zero, dwa zero. Cholera, jak to pięknie brzmi! Dwa zero...
Pierwszego gola strzelił (o ironio) wczoraj wieczorem, kiedy powalił na łopatki Uchihe, wielką gwiazdkę sportową! Mało brakowało, a chłopak klęczałby przed nim, błagając o łaskę.
Kiedy mimowolnie sobie to wyobraził, aż się zarumienił. Z wrażenia, oczywiście. Klęczący Uchiha był... Khem, khem.
Drugi raz piłka wpadła do bramki, dokładnie kilka minut temu. Albo inaczej, Sasuke strzelił sobie samobója, jeśli tak się na to mówiło. Trzeba dodać, że Naruto nigdy nie był specjalnym fanem piłki nożnej. Było przecież tyle fajniejszych sportów, gdzie można było wykazać się czymś więcej, niż bezsensownym lataniem za piłką.
Niechęć Naruto do futbolu nie zmienia jednak faktu, że gole strzelał wyśmienicie. Zwłaszcza do bramki Uchihy.
- Dlaczego zrobiłem, co?
Uśmiech nie mógł zejść mu z twarzy. Był władcą wszechświata i teraz jakaś tam gwiazdka sportowa może mu naskoczyć.
Nie liczyło się nic, prócz wyrazu twarzy Sasuke, kiedy blondyn wypowiedział swoją kwestię. To było piękniejsze niż cokolwiek na świecie, niż gwiazdy, słońce, nawet panienki z kalifornijskich plaż razem wzięte. I to uczucie nienawiści unoszące się w powietrzu. Targane powiewami gigantycznego szczęścia Naruto.
Ale i tak nienawiść Uchihy wygrywała.
Urocze.
- Nie udawaj, że nie wiesz!
- Możesz mówić trochę wyraźnie? Sasuke, kochanie, mam nadzieję, że nie dostałeś szczękościsku. - Naruto powinien w tej właśnie chwili dostać Oskara, za to, że jeszcze nie leży na podłodze i nie składa się ze śmiechu.
Sasuke, swoją drogą, zasługiwał na Pokojową Nagrodę Nobla, za to, że jeszcze nie zabił blondyna. Chociaż w gruncie rzeczy, Uzumaki nie mógł mieć pewności, że reszta społeczeństwa nie ucierpi na gniewie bruneta. Toteż dla pewności, lepiej wstrzymać się z uhonorowaniem Sasuke. Jak na razie, tylko Naruto Uzumaki zasłużył sobie na jakiekolwiek prestiżowe wyróżnienie.
Och, właśnie, a jeśli o nagrodach mowa... To władca wszechświata właśnie odbiera swoją.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - Sasuke przestał się chyba bawić w zastraszanie, czy bicie po twarzy. Teraz, kiedy wojna już rozgorzała na dobre, pan Uchiha postanowił wyciągnąć najcięższą artylerię, tudzież, zastosować śmiertelne ciosy.
- Puść! - wyskamlał Naruto, kuląc się pod ścianą. - Błagam, puuuuść... - Starał się odciągnąć silną rękę, trzymającą go za krocze. Kiedy w jego oczach pojawiły się łzy, Sasuke uznał to chyba - jak na razie - za wystarczającą rekompensatę. I ku jego ogromnemu szczęściu, zrobił to w odpowiednim momencie, gdyż zaraz po tym jak odsunął się od blondyna, ze swojego gabinetu wyleciała dyrektorka. Zerknęła na nich szybko, lecz gdy tylko zobaczyła, że na ich twarzach nie ma krwi, postanowiła opuścić sekretariat, zapewne wezwana w jakiejś pilnej sprawie.
- Więc? - Sasuke spojrzał wyczekująco na Uzumakiego, który dochodził właśnie do siebie.
- A jak myślisz, cholera?! - odpowiedziało mu przemiłe, przeurocze warknięcie, pełne równie wielkiej nienawiści, jaką on żywił do Naruto chwilę temu
- Powiedz mi. Gdybym miał mózg pawiana, z pewnością łatwiej by mi było cię zrozumieć. Musisz mi jednak wybaczyć, ale czymś tak prymitywnym nie dysponuję.
- Taaa. - Naruto prychnął rozdrażniony. - Z pawianem łączy cię tylko tyłek.
- Cóż za cięta riposta. - Uchiha zacmokał z aprobatą. - Uważaj, bo mnie jeszcze swoją elokwencją powalisz na kolana.
Naruto spojrzał na niego zszokowany, po czym zaczerwienił się lekko, ostatecznie nie odgryzając się niczym szczególnym. Mruknął tylko niewyraźnie „wiedziałem, że jesteś gejem", po czym wyszedł z sekretariatu.
Sasuke uśmiechnął się do siebie, szybko doganiając blondyna.
- Ale jesteś wygłodniały. Nie chcą dawać, to się ma bardzo... - nachylił się nad nim, ustami prawie muskając płatek jego ucha. - ...bardzo twarde - spojrzał znacząco na jego krocze - powody do frustracji seksualnej, co?
- Chciałbym ci przypomnieć, że to ty chcesz się ode mnie czegoś dowiedzieć, więc radzę skończ już z tymi swoimi tekstami.
- Na dłuższą metę, mogę pozostać w słodkiej nieświadomości przyczyn twoich samarytańskich czynów...
- Och, zapomniałem - Naruto uderzył otwartą ręką w czoło. - U kogoś takiego jak Uchiha, sumienie zastało przysypane przez pieniądze.
Sasuke westchnął jedynie, ignorując tę uwagę. Postanowił nie zwracać sobie głowy głupimi wypowiedziami blondyna, który chciał go tylko wyprowadzić z równowagi i doprowadzić do bójki, a wówczas mógłby grać biednego poszkodowanego w starciu z Uchihą. Sam Naruto, z pewnością nie miałby odwagi narazić się dyrektorce.
A może jednak?
Pan Uchiha jeszcze nie wiedział, że dopiero przyjdzie mu poznać, co tak naprawdę znaczy odwaga Naruto Uzumakiego.
Zerknął na Uzumakiego, który zmarszczył akurat brwi, zapewne wybitnie niezadowolony z faktu, że jego błyskotliwa riposta, została, górnolotnie mówiąc, olana. Naruto postanowił więc powiedzieć coś, co z pewnością sprowokowałoby Uchihe.
- Jeśli tak cię interesuje moje życie seksualne, to w najbliższych planach mam zaliczenie twojej matki. Ona również wygląda na niedopieszczoną w tych sprawach.
To wystarczyło, by Sasuke pchnął go z całej siły w stronę ściany. Tym razem było to naprawdę bolesne. Blondyn skrzywił się lekko, patrząc teraz spod półprzymkniętych powiek, na pełną wściekłości twarz swojego wroga. Lekki uśmiech mimowolnie zagościł na ustach Sasuke.
- Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo o mojej matce, zabiję cię jak psa rozumiesz?! - syknął, przedramieniem przyduszając Uzumakiego
Chłopak łapczywie wciągnął powietrze. Patrzył na niego - po raz pierwszy chyba - takimi przerażonymi, niebieskimi, wręcz niewinnymi oczyma. Czarnowłosy zaskoczony zabrał rękę, kiedy zadzwonił dzwonek. Najwyraźniej będą musieli później dokończyć swoją rozmowę.
Naruto nie patrząc na bruneta, wyminął go, szybko znikając za rogiem. Uchiha odetchnął ciężko, plecami opierając się o szafki.
Wszedł na wielką stołówkę, gdzie cała szkoła zebrała się już, by zjeść lunch.
Ignorował ciche, dziewczęce śmiechy, maślane i trochę bardziej wyuzdane spojrzenia, które co tu dużo mówić, po prostu rozbierały go wzrokiem. Śmiać mu się chciało, jak tylko pomyślał o tym, ile dziewczyn w tej szkole pragnie się z nim przespać. Bycie z kimś takim jak Sasuke Uchiha leżało akurat w strefie marzeń z najwyższej półki, tych arcytrudnych, czy nawet niemożliwych do zrealizowania. A teoretycznie Sasuke mógł przespać się przecież z każdą.
Dlaczego więc żadna z obecnych tutaj dziewczyn nie grzała jego łóżka swoim, czasami naprawdę ponętnym, ciałem?
Odpowiedź była jasna. Banalnie prosta i nasuwa się sama. Czemu jeść tanie mięso, skoro można mieć to z najwyższej półki?
Dziewczyny Sasuke były w głównej mierze gośćmi w pensjonacie jego ojca. A jeśli pensjonat był jednym z najbardziej luksusowych miejsc w zimowym miasteczku, to chyba oczywiste, że najlepsze kąski młody Uchiha miał prosto pod nosem.
- Hej! - krzyknął na niego Kiba, który już zasiadał z resztą ich paczki do okrągłego stolika na środku sali
Brunet przewrócił oczyma, po czym podszedł do kumpli.
- Siadaj, wzięliśmy ci lunch. - Lee z pełnymi ustami z pewnością nie był widokiem, jaki zachęcał do jedzenia
- Ale masz pecha. - Kiba zaśmiał się głośno, a jego głowa obracała się niemal o trzysta sześćdziesiąt stopni, szukając po stołówce jednej osoby. Można się już chyba było domyśleć kogo.
- Ebisu was usadził, nie ma co. Będziesz się musiał z nim cały rok męczyć.
Och, tak.
Ebisu, ich nauczyciel języka francuskiego na poprzedniej lekcji posadził Naruto zaraz obok Uchihy. Siedzieli w ostatnich rzędach i byli prawie poza wpływami zrzędliwego nauczyciela, który interesował się tym, co miał przed biurkiem.
I takim właśnie sposobem Sasuke, został skazany na obecność, elokwentne konwersacje oraz wyskoki Uzumakiego na tej lekcji.
Trzeba również dodać, że jego kumple zachowywali się z tego powodu, jakby Sasuke wygrał złoty medal na olimpiadzie. Ich szczęście naprawę nie znało granic.
- O! Patrzcie, idzie! - Kiba odwrócił się, by lepiej przyjrzeć się blondynowi, niosącemu tacę ze spaghetti. Sasuke kiedy zobaczył mięsne kulki na długim, cienkim makaronie, aż uśmiechnął się do siebie.
W momencie, gdy Naruto spojrzał na niego pełnym nienawiści wzrokiem, Uchiha uderzył lekko w puszkę Lee, która spadła ze stołu, rozlewając się na podłogę.
- Moja cola! - zdesperowany Rock już miał się rzucać na podłogę, jednak Sasuke powstrzymał go w ostatniej chwili, gdy Naruto nieświadomy otaczającego go zagrożenia wszedł w kałużę
I jak to bywa w takich przypadkach, niefortunnie poślizgnął się na śliskiej nawierzchni, a jego taca z lunchem spektakularnie wyleciała w powietrze. Spaghetti z mięsnymi kulkami zatoczyło piękny łuk i spadło prosto w dekolt idącej za Uzumakim, Sakury Haruno. Dziewczyna zbyt zagadana ze swoją koleżanką, nie zdążyła zobaczyć deszczu jedzenia mknącego w jej stronę.
I zdecydowanie było już za późno, gdy zorientowała się w całym nieszczęściu. Przeraźliwy ryk wstrząsnął szkołą, niemal od fundamentów.
Sasuke po prostu musiał odwrócić wzrok od Sakury, gdyż był pewien, że to co zobaczy na twarzy Naruto, będzie o niebo ciekawsze.
I , oczywiście, jak zawsze miał rację.
Takiego przerażenia, Uchiha nie widział już dawno. Nawet, kiedy jeszcze kilka godzin temu krzyczał w najlepsze na blondyna i groził mu śmiercią. Jego groźby i wściekły błysk w oku, z pewnością były niczym w porównaniu z furią różowowłosej.
Ale dzisiejszy dzień niósł ze sobą jeszcze więcej chwil radości, niżeli się pan Uchiha nawet spodziewał.
Właśnie w momencie, gdy Sakura zorientowała się, kto był sprawcą haniebnego czynu, jakim było pobrudzenie jej idealnego stroju, Naruto spanikowany podbiegł do dziewczyny ze słowami przeprosin na ustach i zrobił coś, czego z pewnością nikt się nie spodziewał.
- Pomogę ci! - krzyknął i wsadził rękę w jej dekolt, by wyłowić z niego mięsne kulki oraz cienki, lecz długi makaron, który ku nieszczęściu Sakury, a szczęściu i ubawie wszystkich pozostałych, zaplątał się w jej stanik
Naruto w akcji ratunkowej nie omieszkał spenetrować również jej biustu, w poszukiwaniu oczywiście swojego lunchu.
Cała sala zamarła, gdy głuche plaśnięcie zakomunikowało o zakończeniu akcji ratunkowej. Sasuke przez chwilę zaczął się nawet obawiać, że teraz to Naruto będzie potrzebował pierwszej pomocy. Jednak ten moment szybko minął, a na jego miejsce wpłynęła czysta rozkosz.
- Zrobiłeś to specjalnie! Uchiha, ty bestio! - Kiba ledwo łapał powietrze do płuc, śmiejąc się w najlepsze i nie mogąc się uspokoić. Tak samo jak i reszta jego paczki.
Brunet czekał jedynie, aż Naruto spojrzy w jego stronę. A kiedy to uczynił, Sasuke uśmiechnął się najbardziej wrednym, najperfidniejszym uśmiechem zwycięstwa, na jaki było go stać.
- Ty! - wykrzyknął Uzumaki, jednak zanim zdążył zemścić się za to jawne upokorzenie go przed całą szkołą, dopadła biedaka równie wściekła Sakura
I Uchiha mu współczuł, bo przez jedną sekundę, może mu się wydawało, a może nie, widział na ustach dziewczyny pianę.
- Sasuke! - Odwrócił się w stronę swoich kumpli, którzy powoli dochodzili do siebie. - Respekt stary, respekt! - z uśmiechem triumfu Sasuke przyjął gratulacje
- Idziemy na trening?
- Ta, za niedługo pierwsze zawody. - Sasuke wraz ze swoją paczką oraz kilkoma jeszcze osobami zmierzali właśnie wprost do hali sportowej
- Zawody?! Przecież Uchiha i Hyuuga potraktują to jak pokazanie pozostałym, ile im jeszcze do ich perfekcji brakuje! - zawołał oburzony Kiba, który chociaż również brał udział w tych zawodach, jakoś niespecjalnie przejmował się treningiem
- Dopiero później zacznie się prawdziwa walka. Teraz to tylko lokalne rozgrywki.
- Noo... - poparł go, jak zawsze skory do rozmów i ciekawych konwersacji Shikamaru. - Prawdziwe show będzie, jak przyjedzie Kanada i Europa.
Czarnowłosy uśmiechnął się do siebie. Już nie mógł doczekać się sezonu zimowego. Widział, że będzie to niezapomniany okres w jego życiu. Jednak nie mógł zdawać sobie nawet sprawy jak bardzo, prawda?
- Po co tutaj przyszliśmy?! - Naruto nie był przekonany, co do pomysłu swojej siostry i jej beznadziejnych koleżanek
- Zobaczysz! Będzie fajnie!
- Od tygodnia uczę się jeździć na mojej nowej desce, więc z łaski swojej przestań narzekać. Mama każe mi cię oprowadzić, więc szlajaj się za mną, a ja będę udawać, że cię nie znam. - Jego głupia siostra machnęła rękę w jego stronę, w taki sposób, jakby odpędzała natrętne muchy.
Naruto przewrócił oczyma, klnąc w duchu na tą cholerną wywłokę. Nic jednak nie powiedział.
Po jego przeraźliwej kompromitacji przed całą szkołą, czuł się wybitnie nie na miejscu, wśród tych zadufanych w sobie dzieciaków. Tęsknota za Los Angeles wracała z każdą chwilą, gdy patrzył na różową twarz swojej siostry. To było przerażające.
I aktualnie utrzymywał się wynik dwa do jednego, co nie było już tak budujące, jak jeszcze kilka minut temu.
Z pozycji władcy wszechświata, spadł jedynie do władcy własnych czterech liter, które jakimś cudem zdołał obronić przed rozwścieczoną Sakurą i jej brudnym biustem. A ten, trzeba przyznać, okazał się naprawdę dobrą bronią. Uderzenie z takiego balonu naprawdę boli...
- Ja też chcę spróbować jeździć na desce. - Burknął tylko, a koleżanki jego siostry już do niego doskoczyły, szczebiocząc, że bardzo chętnie go nauczą. Słysząc te zapewnienia, Naruto w nieco pogodniejszym nastroju wszedł na teren olbrzymiej Hali Sportowej, gdzie zaledwie wczoraj lizał się z Uchihą. Miał nadzieję, że dzisiaj tutaj go jednak nie spotka.
Aw 💜 Akcja z Sakurą wyszła cudownie!
OdpowiedzUsuń