wtorek, 27 lipca 2010

Bom Bom! 9

 Naruto jęknął w bezsilnej złości, leżąc na śniegu niczym rozgnieciony pączek i zastanawiając się, czy po takiej liczbie upadków, jakie zaliczył dzisiejszego dnia jego tyłek zachował jeszcze status dziewictwa.

Bolało go wszystko. Od szanownego – i miejmy nadzieję nienaruszonego – obszaru czterech liter zaczynając, na już zdecydowanie mniej dziewiczych terenach jego głowy kończąc.

Deska snowboardowa nie okazała się, jak wcześniej zakładał, strzałem w dziesiątkę. A powinna, prawda?

Z czystej logiki wynika, iż tak spokrewnione sporty powinny mieć ze sobą wiele wspólnego. Przecież to na podstawie deski surfingowej opracowano tą kupę dziadostwa, którą Naruto aktualnie miał przymocowaną do nóg.

- Co za gówno – starał się odpiąć zapięcia do snowboardu, jednak te, jak na złość postanowiły się zaciąć, nie chcąc uwolnić Uzumakiego od tego wstrętnego sportu. – Zaraz mnie szlag trafi – ostrzegł je blondyn, lecz nawet to nie poskutkowało.

- Nic ci nie jest? – Oślepiający błysk metalowego aparatu na zęby, burza włosów i pryszcze rozsiane po dziewczęcej twarzy, niczym gwiazdy na niebie.

Och, właśnie tak. Oto kolejna trauma Naruto.

Koleżanki przyrodniej siostry blondyna okazały się nad wyraz beznadziejnymi nauczycielkami, a jeszcze bardziej przerażające było to, że obrały sobie nauczenie biednego Uzumakiego jazdy na desce za punkt honoru, podczas gdy same ledwo utrzymywały się w pionie. I nawet jeśli biedny Naruto miałby potencjał tak wielki, że spokojnie mógłby startować w olimpiadzie co najmniej, one i tak uczyniłyby z niego największego frajera świata, który spektakularnie może się jedynie wywracać. W gruncie rzeczy wywrotki to jedyna rzecz, jaka szalonym nastolatkom wychodziła bezbłędnie.

Uzumaki westchnął ciężko, mrużąc oczy i na pozór obojętnym, prawie że znudzonym spojrzeniem, zaczął rozglądać się po stoku. Ale to była jedynie zwodnicza maska.

Jego umysł był w stanie najwyższej gotowości, niczym dziki zwierz w każdej chwili gotowy do niespodziewanego ataku.

Coś mu nie pasowało w tej spokojnej, wręcz sielankowej atmosferze, gdzie jedyne zagrożenie (oprócz jego radosnego fanklubu) stanowiła przyrodnia siostra, śmigająca na snowboardzie zastanawiająco dobrze i grupka gapiów, którzy czekali tylko na kolejny upadek blondyna, nie mogąc przestać się śmiać z jego licznych prób ujarzmienia śnieżnej deski. Naruto podejrzewał, że w ciągu dzisiejszego dnia zapewnił im więcej rozrywki, niżeli mieli w ciągu ostatniego roku.

Właśnie. Z pewnością dla publiczności Naruto, skandal i awantura były najlepszą rozrywką, którą mieli nadzieję zobaczyć jeszcze dzisiejszego dnia.

A nasz biedny, nieuświadomiony Uzumaki podejrzewał, że z pewnością owa publiczność wie coś, o czym blondyn dopiero miał się przekonać. I to przerażało go najbardziej.

Najgorsze niebezpieczeństwo dopiero przed nim.

Czy będzie to rozwścieczona Sakura, która jeszcze nie dobiła go po incydencie w stołówce, czy też nowa klasa, chcąca zrobić sobie z niego jaja?

A może najgorsze z możliwych niebezpieczeństw?

Sasuke Uchiha...

Naruto poddając się tym jakże głębokim rozmyślaniom, postanowił położyć się na zimnym, sztucznym śniegu i spojrzeć w – co było zaskakująco dziwne – dużo piękniejsze, czystsze niebo, niżeli w jego cudownym, rodzinnym Los Angeles.

Jego jeansy z każdą kolejną chwilą stawały się coraz bardziej mokre i wtedy zaświtała mu w głowie przeraźliwa myśl, że jeśli dalej tak pójdzie, może sobie odmrozić niezwykle, niesamowicie wręcz cenne części swojego boskiego ciała. Już miał się podnosić, gdy usłyszał nad głową jakiś szum. Zaraz potem nad pięknym, czystym niebem śmignął czarny snowboard z wielkim, białym napisem 'sex'. Jego właściciel z zadziwiającą łatwością okręcił się kilkakrotnie, po czym z równie wielką płynnością wylądował lekko przy snowboardzie Uzumakiego. Chłopak momentalnie podniósł się do siadu, by zobaczyć, a jakże, najgorsze z możliwych niebezpieczeństw, które uśmiechało się akurat do niego lekko.

Och, Naruto nie miał wątpliwości, że ten uśmiech był przeznaczony specjalnie dla niego. Czuł się niemal wyróżniony.

- Proszę, proszę, kogo mu tu mamy.

Sasuke Uchiha miał niesamowicie niski, seksowny głos, to Naruto musiał przyznać, pomimo narastającej nienawiści do osoby bruneta.

- Spadaj – burknął, wbrew sobie czerwieniąc się mocno.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak niefortunnym wyborem była chęć nauki na snowboardzie.

W każdym innym sporcie czułby z pewnością dużo mniejsze zawstydzenie, niż teraz. Siedział na dupie jak frajer, przez gwiazdą snowboardu – Sasuke Uchiha, sam mając na nogach deskę, na której nawet nie umiał ustać.

Przełknął ślinę, wyraźnie zdenerwowany.

Ku jego nieszczęściu wynik wyrównał się właśnie dwa do dwóch.

A niech, to.!

Uchiha nachylił się nad nim, uśmiechając się przy tym, o dziwo, nie złośliwie. Jego oczy przybrały wyraz, którego Naruto nie potrafił odszyfrować. To było jeszcze bardziej niepokojące.

- Może chcesz kilku wskazówek? – zapytał cicho, a blondyn kątem oka zobaczył, jak cały stok patrzy na nich w skupieniu i napięciu.

Cudownie, dostali w końcu to na co tak czekali.

Przedstawienie czas zacząć, prawda?

Naruto niczym dzika bestia powinien teraz zaatakować nie mniej dzikiego Uchihe.

Na to wszyscy czekali. Tym razem Naruto nie da się jednak sprowokować.

- Nie, dzięki. Poradzę sobie sam! – syknął, wstając trochę zbyt gwałtownie, przez co zachwiał się i gdyby nie refleks Sasuke, po raz kolejny tego dnia zaliczyłby upadek na cztery litery. I jakaś głupia, naprawdę wstrętna myśl podpowiedziała mu, że upadek przy Sasuke z pewnością skończyłby się na pozbawieniu go dziewictwa.

Przełknął głośno ślinę, gdy silne ramie przyciągnęło go do siebie.

Oczywiście nie specjalnie...

Po prostu pan Uchiha pociągnął trochę za mocno za przód bluzy blondyna, przez co chłopak wpadł prosto w jego ramiona.

Publiczność wstrzymała oddech, nie wiedząc nawet, czego się po nich spodziewać.

To było przecież jasne, Sasuke i Naruto byli nieprzewidywalni, prawda?

- Aż tak się za mną stęskniłeś?

Do Uzumakiego nawet w najmniejszym stopniu nie docierało to, co mówił ten dupek. Wciągnął ze świstem powietrze do płuc, reagując na jego bliskość.

- Znów chcesz się do mnie dobrać? – warknął cicho, jednak wbrew swoim słowom nie odsunął się od bruneta. Przecież jeśliby to zrobił, na pewno zaliczyłby kolejny upadek! A jak ta sportowa gwiazdka już go trzyma, to niech chociaż uratuje tyłek Uzumakiego. Przynajmniej tyle dobrego może zrobić dla świata.

- Jak na razie, to ty chcesz się do mnie dobrać – odpowiedział mu brunet, a Naruto z niezrozumieniem aż zmarszczył brwi i dopiero po zastanawiająco długiej chwili, zorientował się, że trzyma się kurczowo bruneta, gdy on sam trzyma ręce przy sobie.

Och, do diabła!

Ostatnio to Uchiha miał problem ze swoimi aż nazbyt chętnymi dłońmi! Problem jednak w tym, że wówczas chłopcy nie mieli żadnych świadków.

Naruto zaklął szpetnie, doskonale wyczuwając lekki uśmieszek na ustach tego drania! Dwa do trzech dla niego.

Gdzie, do jasnej cholery podziała się pewność siebie Uzumakiego, którą przecież jeszcze przed kilkoma godzinami dosłownie emanował, niczym najjaśniejsza z gwiazd. Jaśniejsza nawet od gwiazdy Sasuke Uchihy!

Lecz jak to bywa każda gwiazda kiedyś przygasa.

Naruto dając sobie mentalny policzek, zdecydował się jednak, że nie puści swojego ukochanego wroga. Miłość jest przecież pojęciem niebywale względnym, prawda? Prawda...?

Tym razem dał sobie mentalnego kopniaka w cztery litery, za postawienie słowa 'miłość' i 'Sasuke Uchiha' w jednej linijce. Przecież to niedorzeczne!

- Nie puszczę cię! – syknął prosto do ucha bruneta, z taką nienawiścią, że przez chwilę sądził, iż Uchiha odciągnie go od siebie siłą. Nie zrobił tego jednak.

- Nie? – zaśmiał się cicho, szyderczo i z tą doskonale znaną sobie ironią. – A czemuż to?

Wszystkie cięte riposty, które aż prosiły się, w tej chwili o zastosowanie, po prostu wyleciały Naruto z głowy.

Stał tak, kurczowo trzymając się bruneta, zupełnie ogołocony ze wszystkich swoich spektakularnych pomysłów. Lecz cięty język Naruto Uzumakiego nie mógł stępić się ot tak! Co to, to nie!

- Chcę... pokazać... udowodnię, że... jesteś zboczeńcem! –burknął w końcu, nerwowo przylegając do ciała Uchihy.

W jego głowie zrodził się plan. Desperacki plan, który był jego jedyną nadzieją, by nie skompromitować się ostatecznie w oczach... kogo?

Głupich ludzi, którzy patrzyli na całą scenę z zaciekawieniem i do szczęścia brakowało im jedynie popcornu, oraz wygodnych foteli?

Nie, och, nie. To coś innego. Coś dużo ważniejszego.

Sasuke i Naruto stoczyli już kilka naprawdę efektownych bitew, lecz ta jakby miała zakończyć jakiś rozdział w ich, bądź, co bądź, krótkiej znajomości.

Uzumaki przede wszystkim chciał uratować swój coraz bardziej kruchy wizerunek godnego rywala, w oczach Sasuke.

Napierając na niego całym ciałem, spowodował, że Uchiha wywrócił się, upadając na plecy.

Chłopak stęknął pod nim, a zaraz po tym blondyn poczuł, jak łapie go mocno za ramiona.

- Hmm... - Teraz to on uśmiechnął się lekko triumfująco, ale tylko lekko. – Przestaliśmy trzymać ręce przy sobie, co?

- Jeśli tym sposobem chciałeś mnie zmusić, żebym cię dotknął, to ci się udało! – warknął, odpychając go od siebie. Kilka osób krzyknęło coś w ich stronę, lecz najwyraźniej Uchiha postanowił je zignorować, całą uwagę poświęcając blondynowi.

Cóż za wyróżnienie.

- Skoro wczoraj chciałeś się do mnie dobrać, pomyślałem, że dzisiaj mógłbyś uratować mój tyłek. W końcu tak bardzo o nim marzyłeś, że szkoda by było, gdyby coś się z nim stało, prawda? – Naruto poczuł, jak nowa fala pewności siebie zalewa go ze zdwojoną siłą. To było takie budujące uczucie.

I co teraz, kretynie?!

Trzy trzy, jak nic!

Naruto, dzięki swojemu geniuszowi, po raz kolejny wyrównał wynik!

- Masz rację, należy mi się nagroda. Jutro odpowiednio zajmę się tym, co uratowałem – otrzymał odpowiedź, która wprawiła go w całkowite osłupienie.

O czym ten cholerny Uchiha gada?! On mówi serio...?

Sasuke z uśmiechem na ustach zjechał ze stoku. Kilka osób momentalnie do niego podbiegło, chcąc upewnić się, że nic mu się nie stało w tym niewielkim wypadku.

Hn, z pewnością nic mu nie było.

Uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy.

Uzumaki był doprawdy zabawnym człowiekiem. Tak łatwo dał się wkręcić. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było jednak to, że wkopał się w to wszystko dobrowolnie.

A jego mina jutrzejszego dnia będzie z pewnością bezcenna.

Obejrzał się za siebie, by spojrzeć jak ten kretyn wpada na młodą Hyuugę, z ich klasy, która niczego nieświadoma, siedziała na środku stoku, majstrując coś przy swoim snowboardzie.

- Sasuke, za chwilę na Halfpipe – Neij poklepał go plecach, już zmierzając w stronę szatni.

Uchiha zaśmiał się cicho. Miał nadzieję, że Naruto nie przegapi jego treningu.


1 komentarz:

  1. Ahah aż łezka się w oku kręci jak sobie przypomnę, jak bardzo nie chciałam puszczać innych podczas jazdy na snowboardzie... I jak przez to wszystkich wywracałam xD

    OdpowiedzUsuń