Uwadze Sasuke nie umknęło spojrzenie, jakim Naruto wymienił się z jego alternatywną wersją. Zacisnął pięści, gdy dostrzegł na jego ustach zadziorny uśmiech. To był jeden z tych uśmiechów, które czasami wymieniał z Naruto, kiedy rozumieli się bez słów. Starał się zignorować ucisk w żołądku, który nie wiedział, czym był spowodowany – złością, że sam dawno nie widział tego uśmiechu, czy zazdrością, że ten Sasuke z taką łatwością komunikował się z Naruto na takim poziomie.
– Zaraz powinien być tutaj Shikamaru – odezwał się Naruto, kiedy oderwał wzrok od Sasuke. Tego drugiego Sasuke, oczywiście. – Jeszcze raz opowiecie nam, co się stało i ustalimy, co powinniśmy zrobić.
Naruto, kiedy tylko syn wyjaśnił, co się z nim stało, rozesłał kilka klonów do wioski, żeby poinformowali o tym, że Tare wrócił do domu i mogą wstrzymać poszukiwania. Jeden z klonów miał sprowadzić do rezydencji Shikamaru, który tutaj też był doradcą Hokage.
Tare podał Naruto herbatę, a ten położył mu rękę na głowie i poczochrał mu włosy.
– Cieszę się, że nic ci nie jest – powiedział miękkim głosem. Na jego ustach pojawił się taki uśmiech, że Sasuke z trudem przełknął ślinę. Kiedyś widział coś podobnego, podczas walki z Momoshikim. Wtedy Naruto i Boruto chyba po raz pierwszy się do siebie tak zbliżyli. Ale nie mógł pozbyć się myśli, że ten Naruto mimo wszystko był inny, a jego więź z Tare była wyjątkowa.